Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmiana u św. Szczepana

Marta Paluch
Andrzej Banaś
Jeden to zapalony narciarz z wiecznie młodą fryzurą. Kazania mówi od serca. Drugi gra w ping-ponga z uczniami i uwielbia ciasto-pychotkę. Do parafii św. Szczepana przyszedł nowy proboszcz.

Ksiądz Andrzej Waksmański, były proboszcz w krakowskiej parafii św. Szczepana, musiał przenieść się z trzypokojowego mieszkania na górze do pokoju z gabinecikiem na dole. Górne lokum to przywilej proboszcza. Po 21 latach oddaje mieszkanie i fotel swojemu następcy, ks. Leszkowi Garstce. Czy żałuje? No pewnie, bo to świetna parafia. Ale co zrobić...

Narty i drewniany rower zrobił mu tata

Ks. Waksmański pamięta jeszcze czasy, gdy kobiety - nawet staruszki! - księdza w rękę całowały. Całowały i jego. Teraz to już nie te czasy, choć jakiś czas temu znowu ktoś go pocałował w rękę. Młody mężczyzna. - To był antyklerykał, który się nawrócił - wspomina ks. Waksmański.

Ma 71 lat, ale wygląda znacznie młodziej. Włosy zaczesane do góry są w zasadzie rude, tylko trochę siwawe. - U nas to rodzinne. Dziadek do 90-tki miał rude - śmieje się ks. Waksmański.

Styl życia też ma bardzo młodzieżowy. Szusuje na nartach. Do niedawna jeszcze z kolegami - ks. Pałaszem i ks. Szarkiem. I podobno nieźle sobie radzi.

Pierwsze narty zrobił mu ojciec (pochodzi z Trybsza pod Nowym Targiem). Zresztą, rower na drewnianych kółkach również. Ojciec był uzdolniony artystycznie, wyszywał parzenice na portkach górali, chciał nawet zdawać na Akademię Sztuk Pięknych, ale musiał pracować.

Teraz ks. Waksmański nie jeździ na nartach tak często jak kiedyś. I żałuje. - Koledzy się wykruszyli i już samemu mi się tak bardzo nie chce. Ale z panem, który jest w parafii złotą rączką, często chodzimy w góry - mówi ks. Waksmański. Ostatnio byli na Rusinowej Polanie.

Zresztą, w górach zaczynał. Na parafii w Makowie Podhalańskim był z obecnym kard. Dziwiszem wikarym, kolegowali się. - A teraz on jest moim najwyższym przełożonym - uśmiecha się.

Werwa i energia przydały mu się na parafii św. Stanisława w Andrychowie, gdzie wysłał go kardynał Wojtyła. Nie było tam dosłownie nic - ani kościoła, ani plebanii. Wynajmował pokój u rodziny.

- Dzieciaki na wstępie zapytały: ksiądz, nie masz cukierka? - śmieje się. - Było bardzo sympatycznie. Najmłodsza uwielbiała wyjadać mi z talerza. Teraz to dorosła dziewczyna, pracuje za granicą.

15 lat tam mieszkał i jednocześnie musiał kościół budować. - Kombinowałem - uśmiecha się ks. Waksmański. - Niech pani sobie wyobrazi, że w stanie wojennym trudno było o cokolwiek, a dla mnie sześć wagonów z cementem szło! Bo jakoś tak mam, że potrafię różne rzeczy załatwić - opowiada.

Improwizacja na kazaniu to podstawa sukcesu

Do św. Szczepana przyszedł w 1991 roku. Zaczął od pomalowania przedsionka kościoła, bo cały czarny był. Ale ludzi się nie obawiał - taką ma naturę.

- Wiedziałem, że to specyficzna parafia - inteligencka, studencka. Postanowiłem jednak, że będę mówić do nich prosto, z serca - podkreśla.

A wszystko przez babcię. W Makowie była taka babcia - parafianka, traktowała go jak wnuka. I kiedyś tydzień myślał nad kazaniem, bo mieli być ważni intelektualiści i księża. No i je odczytał, a ona mu: ksiądz Andrzejek to się chyba nie przygotował...

- Wtedy wziąłem sobie do serca, żeby nie mówić do intelektualistów czy rolników albo studentów, tylko po prostu do ludzi. Od tego momentu nigdy nie napisałem kazania. Improwizuję i chyba to ludziom odpowiada - podkreśla.

Jego kazania stały się znane. W rankingu krakowskich kaznodziejów był jednym z najwyżej ocenianych.
- Słychać rzeczywiście, że ma coś do powiedzenia. Nie jest to, jak w przypadku niektórych księży, urzędnicze czytanie z kartki, tylko prawdziwe przesłanie - mówi Janusz Małopolak, były parafianin św. Szczepana.
Lubią go też studenci, wielu z nich przyjmuje go po kolędzie.

- Bo jest konkretny, pogadać można i pożartować nawet - tłumaczy Ewelina Kuchta, jedna z parafianek, studentka.

Kazania bardzo lubił również profesor Zin, który był wiernym parafianinem.

- Wstawał o trzeciej rano, przygotowywał się, a o szóstej szedł na mszę i zawsze szedł do komunii. A że był komunistycznym wiceministrem kultury. No to co? Pobożny człowiek - wspomina ks. Waksmański.

Mieli wspólne zainteresowania - ksiądz przez lata był członkiem Archidiecezjalnej Komisji ds. Budownictwa Sakralnego i duszpasterzem AGH, skąd wywodził się profesor. Ale za swoje największe osiągnięcie u św. Szczepana uważa ukoronowanie obrazu Matki Boskiej Pocieszenia.

Teraz będzie w temat parafian wprowadzać swojego następcę - ks. Leszka Garstkę, który właśnie zaczął swoje rządy.

- Już się poznaliśmy. Życzę mu, żeby był lepszym proboszczem ode mnie - mówi ks. Waksmański.
Księdza Garstki puścić nie chcieli

Ks. Leszek Garstka ledwie na krakowską parafię dotarł. Ludzie z Poręby Żegoty, gdzie szefował parafii św. Marcina przez ostatnie pięć lat, nie chcieli go puścić. Planowali nawet interwencję w kurii.

- On naszą parafię ożywił, postawił na nogi. To świetny człowiek - mówi Bogusława Majchrowska, parafianka i przewodnicząca Stowarzyszenia Rodziny Kolpinga.

Postawił, bo kościół był zaniedbany, a on odnowił niemal wszystko - od posadzki, przez odwodnienie, po elewację, zabytkowe ołtarze i kostkę brukową wokół.

- Starałem się , ale wiele pomogli mi ludzie. Mieliśmy grupę, na której mogłem polegać - mówi nam ks. Garstka.

Tymczasem parafianie wyliczają kolejne zalety.

- Mało kto wie, że fundował z własnej kieszeni obiady dla dzieci z biednych rodzin, zajęcia dla dyslektyków w szkole - mówi Majchrowska.

Z dzieciakami, które uczył religii, lubił pograć na przerwach w ping-ponga. - Może nie prezentuję olimpijskiego poziomu, ale sobie radzę, trzeba je czymś zająć - śmieje się. Choć przyznaje, że starsze chłopaki go ogrywały.

Nic dziwnego, że dzieci go lubiły. Chętnie przychodziły na scholę, rekolekcje, jeździły na wycieczki. Nie odmawiał, gdy chciały, żeby fundował lody... - A dzieciom, których rodziców nie stać było na książki, też je kupował - mówi pani Maria Rzeszótko, była gosposia proboszcza Garstki.

Żałuje, że odszedł, bo za jego rządów na plebanii było wesoło. A ona mu piekła różne pyszności. - Serniczek i pychotkę. To takie ciasto z marmoladą, przykryte bezą, z waniliowym kremem i orzechami - wylicza. - Nigdy nie grymasił - mówi.

Podkreśla, że zarażał wszystkich swoją energią.

- Dlatego gdy go żegnaliśmy, nie było człowieka, który by łzy nie uronił - mówi. Dostał też brawa na stojąco.
Kościół pęknięty, trzeba naprawić

Jak podkreśla sołtyska Poręby- Żegoty, ksiądz Garstka rozkręcił w ich miejscowości również życie intelektualne i kulturalne.

- We wrześniu będzie konferencja w 70-lecie śmierci o. Włodzimierza Szembeka, męczennika. To nasz rodak z Poręby, który zginął w Auschwitz, oddając życie za innego więźnia. To ks. Garstka zorganizował tę konferencję, od zeszłego roku nad nią pracował - mówi Ewa Pasierbek.

Tymczasem ksiądz Garstka, który urodził się w podkrakowskich Zielonkach, szykuje się do wyzwań w nowej parafii. A u św. Szczepana trochę się tego nazbiera. Po pierwsze - sklepienie kościoła jest pęknięte w dwóch miejscach. Trzeba naprawić. - Mamy też sporo starszych osób, którym trzeba będzie pomóc, zorganizować charytatywną działalność - wylicza ks. Garstka. Chce pomagać przy duszpasterstwie studenckim, które u św. Szczepana działa nieźle.

- Chciałbym też przyciągać do parafii więcej dzieci i młodzieży. Postaram się, żeby te, które chodzą do szkół na terenie parafii, wybrały nasz kościół, choć mają kilka do wyboru w okolicy. Może zrobimy świetlicę? - zastanawia się.

Śmieje się, gdy słyszy, że parafianie z Poręby nazywają go wielkim człowiekiem. - Jaki tam wielki, ja niewielkiego wzrostu jestem. Kiedyś to byli potężni księża, wyglądali jak magnaci, a teraz z tym różnie - uśmiecha się. Pasjonuje się historią. Najbardziej lubi średniowiecze i renesans. Ale i współczesną nie pogardzi. - Właśnie ostatnio czytałem historię Polski Cata-Mackiewicza - przyznaje.

Może czytać do końca sierpnia, bo ma urlop. A potem - zaczyna pracę w najlepszej, jak mówi ks. Waksmański, parafii.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj za darmo

 
Krakowski szybki tramwaj na pięciu nowych trasach - sprawdź!
 
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska