Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pochowali córeczkę, grabarz nie uszanował ich woli

Artur Drożdżak
Rodzice Ewa Tomal i Mariusz Jamróz z małą Moniką.
Rodzice Ewa Tomal i Mariusz Jamróz z małą Moniką. fot. archiwum rodzinne
Była rozpacz po stracie córeczki. Po pogrzebie rodzice doznali kolejnego szoku na wiadomość, że bez ich zgody i wiedzy przekopano grób i w tajemnicy trumnę pochowano w innym miejscu. Teraz ojciec zmarłej domaga się w sądzie 200 tys. zł od gminy Myślenice za to, że przeniesienie zwłok odbyło się z naruszeniem prawa i dobrych obyczajów. - To był mój błąd - potwierdza grabarz Tadeusz Mroczek z Bęczarki.

Monika była oczkiem głowie 31-letniego Mariusza Jamroza, z Koźmic Wielkich pod Wieliczką. Była jego jedynym dzieckiem. Pochodząca z Bęczarki Ewa Tomal, matka dziewczynki miała już dwóch starszych synów z innego związku, ale z córeczki nie mniej się cieszyła. Martwiło ją tylko jej wątłe zdrowie.

- Miała ledwie pół roku, gdy zachorowała na sepsę. Lekarze nie zdołali jej pomóc - opowiada kobieta. Dziewczynka zmarła w domu 24 listopada 2008 r. Trzy dni później rodzice wykupili miejsce nr 26 na niewielkim cmentarzu komunalnym w Bęczarce pod Myślenicami. Zapłacili 195 zł i przez 20 lat wyznaczony pod grobowiec teren miał być w ich dyspozycji. Pogrzeb odbył się 29 listopada, była cała rodzina, ksiądz, mieszkańcy.

Trzy dni później w domu teściów Jamroza w Bęczarce zjawił się grabarz. Przyznał, że wykopał trumienkę i pochował ją kilka metrów dalej. Dziś opowiada, że zrobił to pod wpływem namowy ze strony jednego z mieszkańców Bęczarki. - Znajomy tuż obok pochował bliską mu osobę, wcześniej rezerwował sobie miejsce na kolejny grobowiec, a ja tam pochowałem ciałko dziewczynki - opowiada Mroczek.

Kolega tak go przekonywał, że grabarz uległ namowom i przeniósł trumienkę z dzieckiem w nowe miejsce.

Ireneusz Ajdler, inspektor z Wydziału Mienia Urzędu Miasta i Gminy Myślenice, nie kryje, że to grabarz popełnił błąd. - Nie ma ustnej rezerwacji miejsca pod grób. Zgodnie z procedurą, osoba zainteresowana powinna wypełnić wniosek i wnieść opłatę. Tak właśnie zrobili państwo Mariusz Jamróz i Ewa Tomal - przyznaje. Liczył, że sprawa zostanie załatwiona polubownie, a grabarz porozumie się w tej sprawie z rodzicami zmarłej. Dziewczynce postawiono już pomnik na nowym miejscu.

Sprawa przycichła, ale nie dla Jamroza, który przeżył taką traumę po przekopaniu grobu córki, że targnął się na życie.

Odratowano go w szpitalu. Potem mieli z partnerką kłopoty z prawem, trafili za kratki za przestępstwa przeciwko mieniu.
Sprawą odpowiedzialności karnej za wykopanie trumny dziecka Mariusz Jamróz zajął się dopiero w ub.r. O sprawie zawiadomił organy ścigania, bo chciał ukarania winnych, jak sądził, zbezczeszczenia zwłok dziecka.

- Odmówiliśmy wszczęcia postępowania, bo nie było do tego podstaw - potwierdza Beata Antolska-Glac, szefowa Prokuratury Rejonowej w Myślenicach. Zdanie śledczych podtrzymał w maju br. Sąd Rejonowy w Myślenicach. Napisał jednak, że "przeniesienie trumny ze zwłokami to działanie niewątpliwie karygodne, dokonane wbrew przyjętym zwyczajom, zasadom etyki i wbrew przepisom prawa". Przyjął jednak, że nie doszło do złamania zapisów kodeksu karnego, ale tych wynikających z ustawy o cmentarzach. Dlatego prokuratura wysłała do policji pismo, że doszło do wykroczenia.

- Przeanalizowaliśmy sprawę i przyjmując, że grabarz dopuścił się wykroczenia, musieliśmy w czerwcu br. umorzyć postępowanie, bo od zdarzenia minął więcej niż rok - przyznaje st. aspirant Szymon Sala, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Myślenicach.

Urzędnicy gminy Myślenice potwierdzają, że z ich strony Tadeusz Mroczek nie poniósł żadnych konsekwencji. - To doświadczony grabarz, pracuje tam od 20 lat i wcześniej nie było w stosunku do niego takich uwag - potwierdza inspektor Ajdler.

74-letni Mroczek bije się w piersi, że źle zrobił, bardzo przeżywa całą sprawę. Ostatnio miał zawał serca i lekarze zakazali mu większego wysiłku, musi brać leki. Dla niego to śmierć zawodowa.

Mariusz Jamróz o postępowaniu grabarza mówi ostro: bestialstwo. - Nie jestem teraz pewien, czy w nowym miejscu jest pochowane moje dziecko. Ziemia nie została poświęcona, nie było księdza, pogrzebu. Dla mnie to są rzeczy ważne - opowiada.
Ojciec dziewczynki chce 200 tys. złotych zadośćuczynienia od gminy Myślenice i pozew w tej sprawie złożył w sądzie. Sprawa ma ruszyć w przyszłym tygodniu.

- Naszym zdaniem, przeniesienie zwłok dziecka odbyło się z naruszeniem prawa, dobrych obyczajów i obrządku katolickiego - przyznaje mecenas Ewa Kubaszewska, która w sądzie reprezentuje Jamroza. Przekonuje, iż jej klient miał takie poczucie krzywdy, że targnął się na życie. Świadczy o tym dokumentacja lekarska.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska