Czytaj także: Góral zmuszał dzieci do oglądania porno
"Nie był to piesek z hodowli, czego mieliśmy pełną świadomość, jednak ujął nas od pierwszej chwili, jak tylko go ujrzeliśmy. Pan, który nam go sprzedawał, powiedział, że piesek nie jest szczepiony ani odrobaczony, i że należy to zrobić, kiedy będzie miał osiem tygodni. Z takim też zamiarem wróciliśmy do Warszawy" - pisze pani Olga w liście do "Gazety Krakowskiej". - "Mały był okazem zdrowia i radości. Nazwaliśmy go Lucky".
Dwa dni później piesek zachorował. Badania wykazały, że mały na parwowirozę. "Kupiliśmy go chorego, o czym nie mieliśmy pojęcia. Lekarze robili, co tylko mogli, my też. Umarł po pięciu dniach, w ogromnym bólu i cierpieniu" - opisuje warszawianka.
Panią Olgę, jak i wielu innych klientów, mogła skusić niska cena. O ile za rasowego psa trzeba w hodowli zapłacić 1000-1500 zł, o tyle pod Gubałówką można je kupić już za 300-400 zł. Większość kupujących zauroczona jest pięknymi pieskami. Szczeniaki wyglądają jak okazy zdrowia. Są duże, o śnieżnobiałej, puchatej sierści. Tak piękne, że mało kto zauważa, że są trochę ospałe. - Tymczasem po kilku dniach psy zaczynają chorować. Pojawiają się uporczywe wymioty, biegunka czasem zabarwiona krwią - wylicza Maciej Wasylkowski, lekarz weterynarii z Zakopanego.
To objawy psiego tyfusu, który wywołuje krwotoczne zapalenie żołądka i jelit. Jak zaznacza Wasylkowski, niemal każdy szczeniak pod Gubałówką jest nosicielem parwowirozy. - Wystarczy bowiem głaskanie człowieka, by tyfus przeniósł się z psa na psa - wyjaśnia weterynarz. Leczenie zakażonego psa czasami przynosi sukces, jednak pojedyncza wizyta i zastrzyki nie wystarczają.
Jak zaznacza Barbara Zelek, powiatowy lekarz weterynarii w Nowym Targu, pod Gubałówką nie powinien się odbywać handel zwierzętami. - W ogóle w Zakopanem nie ma miejsca, gdzie można by sprzedawać żywe zwierzęta - mówi.
Gdyby takie miejsce istniało, wówczas psy musiałyby mieć nie tylko książeczkę szczepień i badań, czy kartę pochodzenia. Byłyby pod stałą opieką inspekcji weterynaryjnej. - Tym co się dzieje pod Gubałówką powinna zająć się straż miejska, bo to łamanie prawa - dodaje Barbara Zelek.
Wiesław Lenard, p.o. komendanta straży miejskiej w Zakopanem, mówi, że to proceder trudny do opanowania. - Jeździmy tam na kontrole. Szczególnie dużo ich było w wakacje. I kilka razy udało nam się ukarać handlujących mandatami. Jednak o wiele częściej, gdy się zbliżamy, tych panów nie ma, a gdy wychodzimy z placu, panowie z pieskami wracają na targowisko - rozkłada ręce Lenard.
Zdaniem wiceburmistrza Zakopanego Wojciecha Solika, jedyną skuteczną metodą na walkę z tym procederem są wysokie mandaty. - Gdy ktoś dostanie np. 2000 zł mandatu za handel psami, następnym razem się zastanowi, czy mu się to opłaca - dodaje.
Wybieramy najpiękniejszą kandydatkę do Sejmu z Małopolski [ZDJĘCIA]. Zdecyduj, kto powinien wygrać!
Prawybory. Kto powinien zostać posłem? Głosuj: Małopolska Zachodnia okręg 12, Kraków okręg 13, Podhale Nowy Sącz okręg 14, Tarnów okręg 15.
Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!