W połowie października w Białce zauważono dziwne sygnały. Wyraźny, ciemny osad był widoczny w miejscu, gdzie potok płynący od oczyszczalni ścieków w Czarnej Górze łączył się z czystym nurtem rzeki Białki. Brunatna i śmierdząca maź osadzała się na kamieniach na odcinku kilku kilometrów. Widać było wyraźny czarny osad na otoczakach. Powyżej oczyszczalni kamienie były białe.
- Na podstawie badań laboratoryjnych oraz wizji lokalnej w rejonie potoku bez nazwy wpadającego do rzeki Białki, można stwierdzić, że lokalne zanieczyszczenie wód wystąpiło w rejonie bytowania bobrów przy ujściu potoku do rzeki. W miejscu tym, badania biologiczne fitobentosu (okrzemek i glonów) oraz wód (zooglearne skupiska bakterii) potwierdzają zaobserwowane ślady po bytowaniu bobrów - informuje WIOŚ z Krakowa. - W wyższym biegu potoku, poniżej oczyszczalni ścieków w Czarnej Górze nie stwierdzono typowych zmian pogorszenia czystości wód w formie zawiesin, klarowności bądź osadów.
Ekolodzy nie zgadzają się jednak z decyzją WiOŚ.
– To nie bobry i ich żeremie produkuje zanieczyszczenie rzeki, tylko niewydolna oczyszczalnia ścieków. Żeremie bobrów faktycznie spowalnia przepływ rzeki, ale nie można winić natury za to, że ścieki nie są rozcieńczone wodami Białki. Źródłem zanieczyszczenia są ścieki i problem oczyszczalni” – wyjaśnił Paweł Augustynek na stronie internetowej "Siostry Rzeki".
Ekolodzy twierdzą, iż problemem jest przede wszystkim ograniczona wydajność oczyszczalni ścieków w Czarnej Górze. Oczyszczalnia ta wypuszcza ścieki nie oczyszczone zgodnie z normami. Ponadto problem powstaje również przez fakt, iż w ostatnim czasie poziom rzeki Białki jest bardzo niski – przez to wypuszczane zanieczyszczenia nie mogą się rozpuścić.
WIDEO: Trzy Szybkie
