W niedzielę 27 lutego zimowy wypoczynek kończą dzieci z woj. lubelskie, łódzkie, podkarpackie, pomorskie, śląskie. Jest to ostatni turnus zimowych ferii w Polsce. Po sześciu feryjnych tygodniach, branża turystyczna pod Giewontem jest zadowolona.
- Nie ma co prawda mowy o odrabianiu strat z ubiegłego roku, ale w końcu mieliśmy normalny sezon zimowy, mogliśmy przyjmować gości – mówią hotelarze.
Sam początek zimowych ferii – gdy wolne miały m.in. dzieci z województwa małopolskiego, do najlepszych nie należał. Gości było stosunkowo niewiele. Jednak każdy kolejny turnus przyniósł ożywienie. Tradycyjnie już dobre były ferie dzieci z województwa mazowieckiego. Choć w tym roku – jak zaznaczają żyjący z turystów – nie było aż takiego szału jak w czasach przed pandemią. Zdecydowaniem lepiej wyglądał ostatni turnus – gdy wypoczywali turyści przede wszystkim z województwa łódzkiego i śląskiego. To właśnie goście z tych rejonów Polski zdominowali Podhale.
- Generalnie to był czas dość dziwny. I nie tylko dlatego, że były to pierwsze ferie po koronawiruse, gdy mogliśmy prawie normalnie pracować (w czasie ferii nadal obowiązywał limit 30 proc. zakwaterowania dla osób niezaszczepionych dla obiektów kategoryzowanych – przyp. red.) - mówi Karol Wagner z TIG.
Przede wszystkim całkowicie zmienił się sposób dokonywania rezerwacji, jak i długość pobytów. Dominowały krótkie 3-4 dniowe pobyty. Goście zaś rezerwowali je niemal w ostatniej w chwili – z 2-3 dniowym wyprzedzeniem.
- Także sama podaż wyglądała kompletnie inaczej niż do tej pory. Niektórzy przedsiębiorcy nie zdiagnozowali radykalnych podwyżek cen, inflacji i kosztów prowadzenia działalności. Inni z kolei typowali w bogatego klienta. Inni zaś oscylowali na granicy płynności, a nie zyskowności – mówi Wagner.
Generalnie jednak ferie zaliczyć trzeba do udanych. Bo niemal każdy coś zarobił – zarówno te najdroższe, o najwyższym standardzie obiekty, jak i zwykłe kwatery prywatne. Przyjechali bowiem goście o różnej zasobności portfela.
Co ciekawe, w tym roku podhalańskie pensjonaty miały bardzo dużo gości ze Słowacji, Węgier, Anglii, czy Austrii. Wielu turystów z tych krajów wybrało Podhale, bo tutaj nie było obostrzeń covidowych na stacjach narciarskich – takich jak na Słowacji, czy w Alpach.
Właściciele wyciągów narciarskich podkreślają, że nie ma co narzekać na sezon – szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że w ubiegłym roku stacje przez większość zimy nie działały.
- Zima dopisała, ludzie dopisali. Grzechem byłoby narzekać – mówił w czasie ferii Wojciech Strączek ze stacji narciarskiej Harenda Zakopane.
Teraz górale liczą na Święta Wielkanocne i marcowe weekendy. Na razie nic nie wskazuje na to, by goście anulowali pobyty w najbliższym czasie. - Choć w piątek, gdy było zamieszanie na stacjach benzynowych, dostaliśmy informacje od jednego z klientów, że odwołuje rezerwację na marzec, bo nie wie, czy będzie miał paliwo, by przyjechać, a potem wrócić – mówi Karol Wagner.
Koniec ferii upłynął niestety w smutnej atmosferze. To w związku z napaścią Rosji na Ukrainę. Na Podhalu bowiem wielu gości obsługiwali pracownicy z Ukrainy.
- Na dnie Jeziora Czorsztyńskiego leży zatopiona wieś. Tak kiedyś wyglądało to miejsce
- "Bangladesz" na Siwej Polanie. Buda za budą, pamiątki, kiełbaski i lane piwo
- To był kiedyś legendarny budynek na Krupówkach. Dziś w budynku hula wiatr
- Tatry. Legendarny Mnich - marzenie turystów i taterników [NIESAMOWITE ZDJĘCIA]
- Jak wyglądało Zakopane 30 lat temu i jak wygląda teraz? Miasto bardzo się zmieniło
- Tatry. Remonty szlaków idą pełną parą. To ciężka ręczna robota [ZDJĘCIA]
