- Dwójka naszych policjantów z referatu patrolowego jechała wtedy na interwencję do Łopusznej. Słysząc dramatyczny apel matki dziecka, zatrzymali się w Waksmundzie - opowiada Roman Wieczorek, rzecznik prasowy nowotarskiej policji.
Kiedy wysiedli z radiowozu, zorientowali się, że dziewczynka jest nieprzytomna i nie oddycha.
- Podjęli próbę przywrócenia jej akcji serca - mówi Wolski. Jeden obrócił dziecko głową w dół, ułożył na swoim przedramieniu i kilkarotnie uderzył między łopatkami. W ten sposób spowodował przywrócenie oddechu.
W tym czasie drugi z funkcjonariuszy uspokajał zdenerwowaną matkę i wypytywał, co było powodem zatrzymania oddechu u dziecka.
Jak się okazało, dziewczynka bardzo gorączkowała i miała temperaturę ponad 40 stopni. Dlatego matka wsadziła ją do samochodu i udała się na konsultację lekarską. Dziecko w trakcie jazdy przestało oddychać i straciło przytomność.
Policjanci wezwali karetkę i gdy czekali na jej przyjazd, monitorowali puls i oddech dziecka. Pomagał im w tym ratownik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, który akurat przejeżdżał w pobliżu.
Dwójka dzielnych policjantów to Sławomir Pichniarczyk i Piotr Filar. Obydwaj są w stopniu sierżantów sztabowych i pracują w policji od kilkunastu lat.
Jak udało nam się ustalić, w nowotarskim szpitalu dziecko wraca do zdrowia.