Przed zakopiańskim urzędem skarbowym stawiamy się o godz. 10. W holu kręci się kilku petentów, ale nas urzędnicy kierują na górne piętra biurowca. Trafiamy do biura kontrolerów skarbowych. - Dziś sprawdzimy, jak pracują ludzie, którzy swoje biznesy prowadzą w okolicach Wielkiej Krokwi - informuje nas pani (nie może podać nazwiska), która dostała za zadanie pokazać dziennikarzom "Krakowskiej", jak wyglądają kontrole skarbowe. - Czekamy na dwie inne kontrolerki i wyruszamy.
W powiecie tatrzańskim 14 stycznia rozpoczęła się tegoroczna akcja "Nie bądź jeleń, weź paragon". W jej trakcie urzędnicy skarbówki kontrolują, jak przedsiębiorcy wywiązują się z obowiązku rejestrowania swoich przychodów. Mówiąc wprost - sprawdzają, czy każdy sprzedany towar lub usługa jest nabijana na kasę fiskalną. Akcja potrwa do 24 lutego i będzie prowadzona w powiatach tatrzańskim i nowotarskim.
Pod skocznią jest ruch. Są ferie, więc ludzi tu sporo. Urzędniczki US jedynie obserwują poczynania handlarzy. Są zadowolone, bo wszyscy każdą zarobioną złotówkę wbijają na kasę fiskalną albo rejestrują w inny sposób. - Niestety, z doświadczenia wiem, że tylko kwestią czasu jest, aż ktoś złamie prawo - mówi nasza przewodniczka i dosłownie po pięciu minutach jej przewidywania się spełniają. Kontrolerki namierzają parkingowego, który po pobraniu opłaty za postój zamiast nabić kwotę na kasę, wsadza pieniądze do kieszeni. - Musiałyśmy wystawić mandat. Jego wysokości nie mogę jednak zdradzić - mówi pracownica skarbówki. - To koniec naszej pracy dzisiaj w tym miejscu. Okoliczni straganiarze już wiedzą o naszej obecności i będą się pilnować.
Postanowiliśmy porozmawiać z ukaranym parkingowym. - Czemu nie wydałem klientowi paragonu? Tak jakoś samo wyszło - mówi stremowany. - Na przyszłość będę się pilnował. Nie chcę o tym mówić. - Mandaty w ramach akcji "Weź paragon" są wypisywane w wysokości od kilkudziesięciu do nawet 3 tys. zł - mówi Małgorzata Kabata-Żbik, naczelnik zakopiańskiego urzędu skarbowego. - Mogą je wypisywać zarówno moi pracownicy, jak i kontrolerzy Urzędu Kontroli Skarbowej . W czasie akcji "Weź paragon" nie chodzi jednak o karanie, tylko o edukowanie ludzi. Nie wykazujący utargów okradają nas wszystkich. Podatki nie trafiają do budżetu państwa, a później brakuje ich w lecznictwie czy kulturze.
Jak tłumaczy naczelnik, intensywne kontrole potrwają do połowy lutego (później nie bądą tak częste). W ich trakcie urzędnicy "zwykłej" skarbówki jedynie obserwują przedsiębiorców i wkraczają do akcji, gdy widzą coś złego. Dla pracujących o wiele gorsze jest wiec spotkanie z UKS-em. Jego funkcjonariusze mogą prowadzić zakupy kontrolowane, np. w karczmach.
Wejdą tam jako klienci, a gdy po posiłku nie dostaną paragonu, rozpoczną oficjalną kontrolę. - Dlatego ja już nie wiem, co mam robić. Siedzieć w domu i stracić zarobek, czy narażać się na mandat - kręci głową Barbara Sarna, sprzedawczyni oscypków z Krupówek. - Co prawda, mam wszystko w porządku, ale wiadomo, jak to jest ze skarbówką. Jak chce kogoś ukarać, to zawsze coś znajdzie.
- Tak nie jest - śmieje się Małgorzata Kabata-Żbik. - Cieszymy się, gdy ludzie są uczciwi. O to w tej akcji chodzi. Jeśli wszystko jest w porządku, nie musimy wystawiać mandatu. Mieszkańcy Podhala przez kilka lat przeszli ogromną przemianę. Obecnie szara strefa podatkowa jest znacznie mniejsza, niż była kiedyś.
Studniówki w Małopolsce 2013 [ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!