Anna Górska: Zdarzało się Panu zwiedzać kiedykolwiek wirtualne muzea, takie jakie planowane są w Małopolsce?
Tak, oczywiście. I to nieraz.
Podobało się?
Bardzo. Jestem otwarty na wszelkie nowinki techniczne, których z każdym rokiem jest coraz więcej. Ale chciałbym podkreślić, że lubię zarówno wirtualne zwiedzanie muzeów, jak i tradycyjne.
Po co właściwie miłośnikom sztuki jest potrzebne takie wirtualne zwiedzanie?
Multimedialne prezentacje zbiorów, wirtualne przedsięwzięcia stają się dzisiaj atutem muzeów. Potrafią one zachęcić do poznawania sztuki, zwłaszcza młode pokolenie. Niektóre z nich są naprawdę bardzo ciekawe. Jak najbardziej popieram takie internetowe inicjatywy.
A nie ma Pan obaw, że po wirtualnym zwiedzaniu ktoś może stwierdzić, że już zaliczył kolejne muzeum i osobiście tam nigdy się nie pojawi?
I o tym problemie właśnie chciałem powiedzieć. Nie wolno tej kwestii upraszczać. Rzeźbę czy obraz znacznie lepiej odbiera się na żywo niż przez ekran monitora. Wirtualne zwiedzanie może być tylko uzupełnieniem. Nie wyobrażam sobie, by oglądanie w Internecie obrazów, zdjęć, rzeźb czy innych eksponatów muzealnych zastąpiło chodzenie do muzeum. To byłby zupełny absurd.