Niedzielny festyn, który odbył się w ramach cyklu wakacyjnych imprez Tatrzańskie Wici, przyciągnął miłośników miodów z całego Podhala, jak i setki turystów.
- Nie ma się co dziwić. Nasze miody podhalańskie moim zdaniem są najlepsze pomimo naszego ciężkiego klimatu - mówi Świdroń. - Miody pochodzą bowiem z nektaru bardzo wielu roślin, i tych uprawianych przez ludzi w ogródkach, ale także z uwagi na nasze lasy, gdzie jest malina, borówka, czy wiele rodzajów drzew, ale także wiele rozmaitych ziół, których nie spotkamy w innych rejonach kraju.
Jak dodaje Jan Jarząbek z Bańskiej Niżnej, w tym roku najsmaczniej wyszły miody malinowe. - Także wielokwiat wyjątkowo dobry wyszedł. Niby na tym samym terenie mamy pasieki, ale co roku zawsze inaczej miody wychodzą. To zależy od pogody - mówi Jarząbek.
Goście święta miodu mogli nie tylko popróbować miodów spożywczych, ale także je kupić. Dodatkowo promowane były miody pitne. - Już nasi pradziadowie chwalili nie tylko smak miodów pitnych, ale i ich właściwości leczniczych. Wiadomo, że jak się z ilością nie przesadzi, to sama rozkosz - mówią górale.
Świętu miodu w Poroninie patronowała "Gazeta Krakowska".
Górale wybierali królową miodu
Tradycyjnie już w ramach Dnia Święta Miodu, Misia i Bartników, górale z Poronina wybierali królową miodu.
W tym roku do konkursu stanęło sześć młodych góralem z całego powiatu tatrzańskiego. - Królowa miodu musi przede wszystkim znać się na miodach, żeby jej nikt nie oszukał - mówi Stanisław Gąsienica Wawrytko, który prowadził zawody. Kandydatki musiały m.in. rozpoznać różnego rodzaju miody po smaku i po zapachu. A to jak mówiły same kandydatki, nie jest to łatwe zadanie.
- Czy łatwo rozpoznać miody? Każdy jest słodki, ale jeden bardziej, drugi mniej, jeden bardzie cierpi, inny mniej. To nie łatwe zadanie, gdy tym bardziej próbujemy któryś już z kolei miód. Potem to już wszystkie smakują tam samo - śmieje się Stanisława Bernadeta Pawlikowska z Gliczarowa Górnego, jedna z kandydatem do tytułu królowej.
Panie musiały także wykazać się umiejętnościami praktycznymi związanymi z pracą w pasiece. M.in. stanęły przed zadaniem rozpalenia podkurzacza, urządzenia, którym pszczelarz odymia ul, dzięki czemu może bezpiecznie dostać się do miodu. I choć dymu było sporo, nie każdej rozpalania poszło zwinnie i sprawnie.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+