Autorka: Katarzyna Gajdosz, Gazeta Krakowska
Anna Buczek robi niezwykłe gobeliny, Magdalena Tymura z bibuły potrafi wyczarować piękne, kwiatowe kompozycje, a Zbyszka Pamułę nikt nie zagnie ze znajomości utworów muzycznych.
- Nasi podopieczni mają ogromne talenty i mogliby je jeszcze bardziej rozwinąć, gdyby w Piwnicznej były odpowiednie do tego warunki - przekonuje Maria Kulig, prezes Stowarzyszenia „Nasz Dom”, działającego w uzdrowisku. Z zawodu jest pielęgniarką. Pracując w tutejszym ośrodku zdrowia miała okazję obserwować, z jakimi problemami borykają się rodzice niepełnosprawnych dzieci.
- Nie sądziłam nawet, że jest ich w naszej gminie tak wielu. Dlatego reaktywując stowarzyszenie w 2008 roku za główny cel obraliśmy sobie budowę ośrodka w Kosarzyskach, w którym niepełnosprawni mogliby się rehabilitować i integrować - mówi Kulig.
Budowa ośrodka posuwa się do przodu, ale bardzo powoli. Rodzice niepełnosprawnych dzieci, by ją przyspieszyć, sami zakasali rękawy i przy wsparciu sponsorów doprowadzili budynek do stanu surowego zamkniętego.
Na jego dokończenie i wyposażenie potrzeba jeszcze dwóch milionów złotych. Być może uda się je pozyskać gminie, która aplikuje o środki na ten cel u wojewody.
- Niezależnie od tego organizujemy akcje charytatywne, takie jak dzisiejszy piknik rodzinny. Jeśli nie uda się pozyskać środków zewnętrznych, małymi kroczkami, zbierając grosz do grosza, ale osiągniemy cel - mówiła w sobotę na łamach „Gazety Krakowskiej” Jolanta Adamczyk, wiceprezeska „Naszego Domu”.
Jej córka Patrycja ma 23 lata i cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Dziewczyna powinna być codziennie rehabilitowana, ale Narodowy Fundusz Zdrowia zapewnia tylko 10 godzin ćwiczeń rocznie i również tylko raz w roku dofinansowuje turnus rehabilitacyjny.
- Gdyby działał ośrodek, oszczędzilibyśmy naszym dzieciom wielu cierpień - mówi Adamczyk.
- Mogłabym się codziennie spotykać z moimi przyjaciółmi i może już nie popadałabym w depresję - dodaje 24-letnia Magdalena Tymura, cierpiąca na autyzm. Jej mama Renata cieszy się z rezolutnej wypowiedzi córki. Przyznaje, że odkąd Magda co sobotę uczęszcza na spotkania podopiecznych „Naszego Domu”, stała się bardziej otwarta i szczęśliwa. Podobnie jak 34-letnia Anna Buczek, która sama przyznaje:
- Nigdy już bym nie chciała być taka, jak przed poznaniem przyjaciół z „Naszego Domu”.
Kobiety mają ogromny talent. Magda robi kwiaty z bibuły, Anna gobeliny. Już zapowiadają, że swoimi pracami ozdobią cały ośrodek.