Tego dnia z Przemkiem zaczęło się dziać coś niepokojącego. W trzy dni wystąpił częściowy paraliż i niedowład lewej części ciała, przestał chodzić. Zaczęła się gonitwa od szpitala do szpitala, z badania na badanie. Diagnoza była ciosem w kilka serc jednocześnie - małżonków, ich bliskich, dziecka. Okazało się, że Przemek cierpi z powodu guza mózgu o charakterze nowotworowym - glejaka.
- Rozpoczęliśmy rozpaczliwe starania o leczenie w Krakowie, Bydgoszczy, Tarnowie i Gliwicach. Szukaliśmy też ratunku w Międzynarodowym Centrum Onkologii w Heidelbergu. Wszędzie diagnoza była taka sama - guz nieoperacyjny, rokowania złe. Trafiliśmy w końcu do kliniki radioterapii Centrum Onkologii w Gliwicach - opowiada żona Agata, nauczycielka wychowania fizycznego w zespole szkół w Tęgoborzu.
Dziś Przemek jest już po pierwszej fazie kuracji - na razie z pominięciem chemioterapii. Wrócił do domu, choć codziennie zmaga się z chorobą i z samym sobą. Wymaga ciągłej opieki oraz codziennej rehabilitacji.
- W sierpniu zrobiliśmy badanie rezonansem magnetycznym, które wykazało, że guz nie rośnie. Żmudna rehabilitacja daje efekt. Niedowład częściowo ustępuje, Przemek z naszą pomocą zaczął pokonywać schody. Może uda nam się uruchomić wszystkie mięśnie. Każdego dnia proszę Boga, aby pomógł pokonać tę straszną chorobę. Nie załamuję się. Sił dodaje każdy przywrócony ruch Przemka, wsparcie rodziny i przyjaciół - mówi Agata.
Wierzy, że jej siła udzieli się mężowi. - Nie pozwolimy mu się poddać. Żartuje zresztą, że traktujemy go przecież jak zdrowego człowieka - uśmiecha się dzielna, silna kobieta. Pierwsze sukcesy w walce państwa Zielińskich z ciężką chorobą to zasługa tych, którzy sprawili, że rodzina nie czuje się samotna w tych zmaganiach. W opiece nad Przemkiem pomogli bliscy, stowarzyszenie Sursum Corda organizuje zbiórkę pieniędzy i pomaga opłacić rehabilitację, ale najbardziej potrzebna jest teraz pomoc ludzi, którzy mają za sobą cenne doświadczenia z walki z podobnym rodzajem nowotworu. Ich wiedza, wskazówka, gdzie szukać ratunku może być na wagę życia.
Trzy lata temu opisywaliśmy na naszych łamach historię walki sądeckiej rodziny Doboszów o życie 16-letniego syna, u którego również zdiagnozowano nowotwór w obrębie mózgu. Zwyciężyli, ponieważ chłopak trafił w dobre ręce. Jeśli ktoś może podzielić się podobną wiedzą, prosimy o kontakt z redakcją na adres: [email protected]