- Stało się to, czego się od kilku miesięcy spodziewaliśmy i co prognozowaliśmy: jeden z lekarzy, w wyniku przewlekłego stresu i przepracowania, dostał zawału serca, pełniąc dyżur medyczny - mówi lek. Łukasz Goliński z Oddziału Pulmonologii SP ZOZ w Proszowicach, reprezentujący jednocześnie Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy.
Z taką diagnozą nie zgadza się zastępca dyrektora proszowickiego szpitala dr Tadeusz Augustyn. Zwraca uwagę, że ordynator - zgodnie z grafikiem - powinien zakończyć swój dyżur w sobotę o godz. 7.25. Tymczasem na izbę przyjęć z objawami zgłosił się tego dnia po godzinie 15. - Do zachorowania lekarza nie doszło podczas dyżuru. Wskazują na to godziny wykonywanych badań. To stało się w sobotę przed południem, gdy pan doktor nie dyżurował już w szpitalu. Tak mówi nasza dokumentacja medyczna, która została zabezpieczona - przekonuje wicedyrektor Augustyn.
Łukasz Goliński z kolei zwraca uwagę, że dyżur trwał dłużej, niż to wynika z grafiku, gdyż lekarz, który miał zastąpić ordynatora, spóźnił się. - Tłumaczenie dyrekcji, że do całej sytuacji doszło poza godzinami dyżuru, jest prymitywne. Rozmawiałem z ordynatorem i wiem, że jego dolegliwości rozpoczęły się o godzinie czwartej nad ranem. Potwierdza to chronologia wykonanych badań. Zawał nastąpił w godzinach dyżuru, tak to wyglądało - przekonuje i wyjaśnia, że gdy lekarz poczuł się źle, wykonał badania, ale nie docenił powagi sytuacji i po zakończonym dyżurze rzeczywiście wrócił do domu. Na izbę przyjęć zgłosił się, gdy dolegliwości się nasiliły. Po wykonanych wówczas badaniach został przewieziony na Oddział Kardiologii Inwazyjnej Szpitala im. Jana Pawła II w Krakowie, gdzie przeszedł zabieg wszczepienia stenta celem udrożnienia tętnicy wieńcowej.
Łukasz Goliński przypomina też, że lekarz pełnił od piątkowego popołudnia dyżur jednocześnie na Pulmonologii oraz Oddziale Obserwacyjno - Zakaźnym, a wcześniej od rana pracował jako ordynator na swoim własnym oddziale. - To, co się stało, było zagrożeniem dla niego, jak i dla pacjentów, których miał pod opieką - uważa.
Dyrektor Augustyn przyznaje, że po godz. 15 dyżur na dwóch wymienionych oddziałach pełni jeden lekarz. W przypadku ordynatora Pulmonologii w styczniu miał on zaplanowane dwa takie dyżury: 5 i 19 stycznia. Zapewnia jednak, że jest to sytuacja normalna. Przypomina, że na jednym z oddziałów jest 30 łóżek, a na drugim 32. Średnie „obłożenie” wynosi około 50 procent. Średnia liczba chorych, którzy znajdują się na tych dwóch oddziałach nie przekracza zwykle 40 osób. - Pełnienie dyżuru przez jednego lekarza na pokrewnych oddziałach jest absolutnie zgodne z przepisami. Tego typu dyżury są pełnione w tym i innych szpitalach od wielu lat. Wszelkie procedury zostały tutaj zachowane - tłumaczy dyrektor Augustyn.
Łukasz Goliński z kolei stoi na stanowisku, że taka sytuacja jest efektem braków kadry medycznej w Proszowicach, a przypadek ordynatora Pulmonologii nie jest odosobniony. Przypomina, że lekarz pracował też w Poradni Pulmonologicznej. - W efekcie pracował codziennie po 12-13 godzin.
Obie strony zgadzają się praktycznie w jednej kwestii: do zaistniałej sytuacji mocno przyczynił się stres, związany nie tylko z wykonywaniem pracy lekarza i ordynatora, ale też atmosfery panującej w szpitalu i toczących się od kilku tygodni negocjacji między dyrekcją a lekarzami.
Przypomnijmy, że grupa lekarzy, niezadowolona ze sposobu zarządzania szpitalem, wypowiedziała 31 października umowy o pracę. Okres wypowiedzenia kończy się 31 stycznia. Prowadzone rozmowy jak dotąd nie doprowadziły do wypracowania porozumienia, co w perspektywie może rodzić perturbacje w funkcjonowaniu placówki od 1 lutego. Wczoraj zarówno ze strony dyrekcji jak i lekarzy padały sugestie, że druga strona przeciąga negocjacje.
KONIECZNIE ZOBACZCIE:
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie? - odcinek 6
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/dziennipolski