Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemek, didżej, co stare simsony odnawia

Lech Klimek
Jeśli sami sobie czegoś nie zorganizujemy to zostaje nam siedzenie przed telewizorem - mówi Przemek, 17-letni mieszkaniec Moszczenicy.

Nie wiadomo, skąd wzięło mu się zamiłowanie do mechaniki i motocykli. Tato, Marek, nie bardzo mógł mu to przekazać, z zawodu jest budowlańcem. Mama, Maria, od najmłodszych lat starała się mu to zafascynowanie wybić z głowy. Przemek ciągle miał brudne od smarów dłonie, co doprowadzało ją, miłośniczkę perfekcyjnej czystości, do szewskiej pasji.

- Od kiedy pamiętam, interesowało mnie naprawianie wszystkiego - opowiada Przemek. - Moim pierwszym nauczycielem był sąsiad, pan Józef. On naprawiał mi mój rowerek, a ja patrzyłem, słuchałem, uczyłem się podstaw - dodaje. Gdy Przemek w drugiej klasie szkoły podstawowej złamał sobie nogę, to tato postanowił, że za wypłacone odszkodowanie kupi mu motorynkę. - Nie była nowa, ale bardzo mnie cieszyła, moja pierwsza maszyna, fioletowa motorynka - relacjonuje Przemek. - Ja szkrab przecież byłem, ale pod okiem pana Józefa rozkręcałem ją i skręcałem, w sumie nawet to majstrowanie bardziej mnie cieszyło niż sama jazda na niej - kontynuuje.

Kilka lat trwało ciągłe rozkręcanie i skręcanie małego motorka. Przemek doszedł w tym do perfekcji, aż nadszedł dzień, w którym fioletowa motorynka zmieniła właściciela. Podarował ją młodszemu bratu - Konradowi, a sam nabył jakiś chiński motorower. Jeździł nim trzy lata, by zamienić go na simsona.

- To była już bardzo duża zmiana, mój pierwszy simson wyglądał całkiem poważnie, takie enduro, choć to był oczywiście motorower - mówi Przemek. - Miał 31 lat, czyli był ponad dwa razy starszy ode mnie, bo byłem wtedy w pierwszej klasie gimnazjum - relacjonuje. - Wtedy to już była taka prawdziwa mechanika, bo ten staruszek wymagał bardzo wiele pracy - kończy. Efektem zabiegów był całkowicie odrestaurowany motorek, pierwszy z całego szeregu simsonów, które Przemek doprowadził do stanu, o którym mówi się fabryczny.

- Teraz też oczywiście mam takiego, i też, gdy go kupiłem, nie był w najlepszym stanie, ale nie ma się co dziwić, ma przecież 27 lat - dodaje. - Spędziłem nad nim bardzo dużo czasu, a efekt jest naprawdę wspaniały. W jego garażu stoi motocykl, którym jeszcze nie może jeździć, a który należy w Polsce do maszyn określanych mianem kultowych. - To taka moja laleczka pośród wszystkich moich motocykli - z iskrami w oczach opowiada Przemek. - Jest z roku 1978, ma pojemność 125 ccm, nazywa się Gil i jest to oczywiście WSK-a - kontynuuje.

Kilka lat temu Przemek odkrył świat muzyki, który go zafascynował. I nie chodzi tu o samo słuchanie, ale też nie jest to gra na jakimś instrumencie. Przemek został didżejem, czyli osobą, która na żywo dobiera i miksuje muzykę w trakcie różnego rodzaju imprez. Przemek jest też młodym strażakiem ochotnikiem, należy do działającej przy OSP w Moszczenicy drużyny młodzieżowej.

- Ta muzyka, czy straż to są tylko dodatki - mówi Przemek. - Liczą się tak naprawdę tylko stare motocykle. Jestem pewien, że z czasem kupię kolejne, junaka, panonie czy awo simsona. To może zabrzmi śmiesznie, ale czasem mi się śni, że w takim starym hełmie, z goglami na oczach jadę pięknym własnoręcznie odnowionym przedwojennym sokołem - kończy Przemek Załęski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska