FLESZ - Obostrzenia przedłużone do 18 kwietnia
Niektórzy członkowie gangu kiboli z Krakowa mają już prawomocne wyroki za organizowanie przemytu ludzi. Wśród skazanych jest Małgorzata C. ps. „Margaret”, Michał Z.ps. Kicek, Mariusz K. ps. Bilbo i Robert A. ps. Błyskawica. Zbliża się już do końca sądowa batalia pozostałych 7 oskarżonych w tym szefa grupy, czyli 35-letniego Kacpra S.
Pogrążyły ich podsłuchane i nagrane rozmowy telefoniczne, zdobyte dokumenty i zeznania świadków w tym kierowców, których sprawcy wynajmowali do przewożenia imigrantów.
Z ustaleń Prokuratury Krajowej wyłania się obraz gangu, który został stworzony z ludzi, sympatyków jednego z klubów piłkarskich. Znali się, ufali sobie i postanowili zarabiać na krzywdzie ludzi, którzy musieli uciekać ze swojej ojczyzny i szukali szczęścia w Europie.
Gdzieś na początku 2015 r. wpadli na pomysł, by przez ogłoszenia w prasie poszukać kierowców, którzy przewieźliby imigrantów bez zadawania zbędnych pytań.
Drugim elementem tej układanki miało być branie pojazdów z wypożyczalni z Małopolski i Śląska na podstawie sfałszowanych dokumentów. Grupie udało się zdobyć podrobione duńskie prawa jazdy.
Zdaniem śledczych to Kacper S. z Krakowa był wiodącą osobą, która organizowała przemyt imigrantów i utrzymywała kontakt telefoniczny z przemytnikami z Afryki Północnej. On wydawał polecenia i koordynował działania poszczególnych kierowców.
Był kłopot z organizacją przemytu z Bułgarii, bo wypożyczalnia aut nie miała polis obejmujących ten kraj. Wymagano też podania numeru karty kredytowej, a kierowca jej nie miał. Gdy udało się rozwiązać problem i zdobyć pojazdy to przestępcy nie zdołali odłączyć lokalizatora położenia GPS. Taki lokalizator umożliwia unieruchomienie samochodu na odległość. Już na miejscu w Bułgarii dwóch wynajętych kierowców zorientowało się, że uczestniczą w przemycie i wtedy zrezygnowali z roboty i wrócili do Polski. Zrobili tak za namową trzeciego polskiego kierowcy, którego spotkali w hotelu w Sofii. Ostatecznie mężczyzna, mieszkaniec Sosnowca, także dopiero w Bułgarii dowiedział, że ma przewozić ludzi. Bał się wpadki na granicy lub zatrzymania przez policję serbską czy czeską, więc namówił pozostałych dwóch kierowców, by zrezygnowali z udziału w przestępstwie. Tak się stało. Wrócili jednym pojazdem. Już w Polsce brakło im paliwa i interweniowała policja, gdy stanęli na pasie awaryjnym w Stróży pod Krakowem.
Małopolski Wydział Prokuratury Krajowej zaczął po kolei wyłapywać przemytników. Ruszyło śledztwo. Z jego ustaleń wynika, że grupa funkcjonowała od sierpnia 2015 do czerwca 2016. i już była wtedy była podsłuchiwana.
Członkowie grupy dbali o kamuflaż. Żaden z nich nie jechał z imigrantami, unikali podawania swoich danych w wypożyczalniach aut. W rozmowach telefonicznych posługiwali się slangiem i rzadko używali imion. Imigrantów określali słowem ”kurczaki”, auta to były „pelikany”, a kierowcy „asy” lub „chamy”. Środki na organizację przemytu ludzie przesyłali sobie międzynarodowymi przekazami Wester Union.
Oskarżeni częściowo przyznawali się do winy. Przed Sądem Okręgowym w Krakowie zakończył się ostatnio proces kolejnego członka gangu Stanisława M. z Myślenic, który przyjechał do Polski na święta i wpadł w ręce straży granicznej.
Zdaniem sądu brał udział w grupie przestępczej o charakterze międzynarodowym i transgranicznym, by imigranci z Azji i Afryki mogli przekraczać granicę. Mężczyzna koordynował poczynania grupy w Polsce i za granicą, ustalał ilość aut z wypożyczalni, zdobywał kasę na organizację przemytu 200 emigrantów. Zdaniem sądu gang cechował niski stopień zorganizowania i pewna nieporadność.
- Ten produkt znika ze sprzedaży. Często podawany jest małym dzieciom
- Tego nie wolno robić w bloku! Grill, czy "dymek" na balkonie to dopiero początek
- Drewniane domki do kupienia w Małopolsce do 200 tys.
- Na Kasprowym Wierchu pusto jak nigdy. Turystów brak. A widoki olśniewające!
- Płace w Krakowie: w których branżach zarabia się najlepiej, a w których najgorzej?
