Teraz Podhalanin ma sprawę karną. Prokuratura zarzuca mu niehumanitarne zabijanie zwierząt.
Na Podhalu do dziś panuje przekonanie, że psie sadło jest lekiem na wszystko. Pomaga jako okład
na bolące miejsca. Górale podają je małym dzieciom na przeziębienie, starzy są przekonani,
że łagodzi reumatyzm. Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami wypowiedziało jednak wojnę zabijaniu psów na sadło. Inspektorzy KTOZ dokonali nawet zakupu kontrolowanego i w ten sposób zdemaskowali górala ze Starego Bystrego.
- Na jarmarku w Nowym Targu dowiedzieliśmy się, gdzie kupić psie sadło - mówi Dorota Dąbrowska
z Towarzystwa. - W Starem Bystrem chodziliśmy od domu do domu. W jednym ktoś z domowników poszedł do sąsiada, od którego przyniósł malutki słoik ze smalcem. Zapłaciliśmy 25 złotych.
Inspektorzy dopytywali się, czy sadło jest z psów. - Usłyszeliśmy, że sąsiad to solidny wytwórca
z długoletnią praktyką i na pewno nie sprzedałby podróbki - relacjonuje Dąbrowska.
Pracownicy KTOZ zaproponowali kupno większej ilości smalcu. Ale zamiast po pieniądze poszli
na policję. U mężczyzny, który sprzedał sadło, znaleziono w piwnicy kilkanaście słoików.
Stanisław O. trzymał też dziewięć psów. - Najpierw zapewniał, że smalec jest z wieprzowiny
- kontynuuje Dąbrowska. - Później przyznał się jednak, że do jego wyrobu zabił ostatnio dwa psy.
W lesie za domem oskarżonego znaleziono cztery doły - w dwóch były szczątki psów. Góral objaśnił policjantom, w jaki sposób uśmiercał czworonogi. Przywiązywał je do drzewa, ogłuszał siekierą
i dobijał nożem.
Wczoraj w sądzie mężczyzna wyparł się tego, co mówił policjantom. Tłumaczył, że ma dobre serce
i dlatego trzyma tyle psów na podwórku. Opowiadał, że ludzie mu je podrzucają. Stwierdził,
że ostatnio chore, ślepe zwierzę zabił z litości. Smalec miał zaś zrobić z potrąconego przez samochód bernardyna.
Wyrok w tej sprawie ma zapaść za tydzień. Inspektorzy KTOZ przyznają, że historia górala
ze Starego Bystrego nie jest wyjątkowa. W Małopolsce ubijanie psów na smalec to plaga. - W tej chwili zajmujemy się sześcioma przypadkami, m.in. z Podhala i Sądecczyzny - mówi Rafał Feldman z KTOZ.
Przypadek górala ze Starego Bystrego wskazuje, że nawet jeżeli uda się doprowadzić sprawcę przed sąd, nie grożą mu dotkliwe konsekwencje. Dla Stanisława O. prokurator zażądał jedynie sześciu miesięcy więzienia w zawieszenia na trzy lata.