- Uważam, że kibice oglądali wyrównany mecz. Jego najważniejszym momentem była stracona bramka, którą strzeliliśmy sobie sami - ocenił Nocoń. - Bo pomimo tego, że pierwsza połowa w naszym wykonaniu była może trochę przespana, bo nie potrafiliśmy się utrzymać przy piłce na połowie przeciwnika i Puszcza nas trochę zdominowała jeżeli chodzi o stałe fragmenty gry i przebywanie na naszej połowie, to jakiejś klarownej sytuacji przeciwnik nie stworzył - analizował szkoleniowiec opolan.
Decydująca akcja zaczęła się od tego, że Borja Galan nie obronił się przed presją Piotra Mrozińskiego i Wojciecha Hajdy, no i to po tej stracie Puszcza przypuściła atak zakończony golem Dominika Frelka.
- Błąd, który kosztował nas bardzo, bardzo drogo - bo utratą trzech punktów, spowodował to, że mam takie przemyślenia: czemu nie graliśmy w pierwszej połowie tak jak w pierwszej? Uważam, że pierwsza połowa była bez tempa, bez jakiegokolwiek zagrożenia, skupiliśmy się tylko na bronieniu. A druga połowa dobra, mieliśmy sytuacje, umieliśmy się utrzymać na połowie przeciwnika - mówił potem szkoleniowiec gości.
Fakty są takie, że Odra tak naprawdę zaczęła zagrażać rywalom dopiero w ostatnim kwadransie. Przy czym Puszcza naprawdę była wtedy w opałach.
- Zespół pokazał, że jest mocny i tylko mnie zastanawia, dlaczego nie graliśmy tak całego meczu. Bo siły były, to było widać w drugiej połowie. Zabrakło nam też szczęścia, były dwie poprzeczki, piękny strzał Nowaka, zabrakło chyba też trochę czasu - komentował Nocoń.
