Czytaj także: Z Krakowa do Zakopanego w dwie godziny? Dopiero w 2020 roku
Radny PO Dominik Jaśkowiec chce, aby kierowcy komunikacji miejskiej zaprzestali sprzedawania biletów - z wyjątkiem autobusów nocnych i aglomeracyjnych. 8 grudnia na sesji rady może dojść do ostrej debaty w tej sprawie, bo urzędnicy mieli zupełnie inne zamiary. Chcieli przywrócić możliwość wydawania reszty przez kierowców.
Dziś w autobusach i tramwajach można kupić jedynie bilet godziny za 3,60 zł i ulgowy za 1,80 zł, ale tylko za odliczoną kwotę i w momencie, kiedy nie ma dostępnego biletomatu.
- Kierowca nie może być obwoźnym kioskiem. Ma dbać o punktualność i bezpieczeństwo jazdy - argumentuje radny Jaśkowiec. - W komunikacji dziennej nie powinno być sprzedaży. Jazda jest bardziej niebezpieczna, mamy korki, handel biletami może opóźniać kursy.
Jaśkowiec chce zezwolić na sprzedaż i wydawanie reszty tylko na liniach aglomeracyjnych, gdzie brakuje biletomatów na przystankach oraz w autobusach nocnych, kiedy ruch jest spokojniejszy
- Jest to krok w dobrym kierunku. Wątpliwości budzi tylko nieprecyzyjny zapis dotyczący wydawania reszty - komentuje Marek Gancarczyk, rzecznik MPK.
Chodzi o to, że projekt mówi, iż kierowca może (ale nie musi wydać resztę) i tylko wtedy kiedy "pozwalają na to warunki". MPK obawia się, że może na tej podstawie dochodzić do kłótni kierowców z pasażerami.
Radny chce też zmienić cennik kar. Według niego, gapowicze powinni płacić 240 zł zamiast 150 zł. Jeżeli jednak zapłacą karę na miejscu lub do siedmiu dni ta ma zmniejszyć się o 50 proc., a nie o 30 proc. jak dotychczas, czyli zapłacimy 120 zł.
- Ulgi za szybko uregulowaną należność mają zwiększyć ściągalność kar. Z kolei zwiększenie kwoty spowodowane jest zbyt niskim jej poziomem w stosunku do biletów miesięcznych. Bywa, że bardziej opłaca się liczyć na uniknięcie kontroli i płacić ewentualne kary niż kupić bilet na cały miesiąc - tłumaczy Jaśkowiec.
Z kolei według radnego 150 zł a nie 100 zł ma zapłacić ten, kto jedzie na bilecie ulgowym bez uprawnień. Jeśli zapłaci kontrolerowi lub do 7 dni kwota zmniejszy się o 30 proc. czyli do 105 zł. Wzrasta też kara za spowodowanie bez uzasadnionej przyczyny zatrzymania pojazdu, z 400 do 500 zł. Jaśkowiec wprowadza też dodatkową karę 150 zł za naruszanie przepisów o przewozie zwierząt i rzeczy. Np. Za podróżowanie z psem bez kagańca możemy dostać karę 150 zł (możliwa 30 proc. ulga)
Radny chce też odebrać bezpłatne przejazdy członkom rodzin pracowników MPK. Ma to dać oszczędności do budżetu miasta w wysokości 5,8 mln zł. Sęk w tym, że przywilej wynika z umowy miasta z MPK i prezydent musiałby ją zmienić.
MPK jest zdecydowanie przeciwne. - Zwiększy to koszty funkcjonowania MPK. Spółka będzie musiała ze swoich środków zrekompensować pracownikom brak darmowych przejazdów, do czego zobowiązuje ją Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy - mówi Gancarczyk i dodaje, że kwota 5,8 mln jest mocno przesadzona. MPK przeprowadza badania, aby ją dokładnie ustalić.
Gancarczyk przypomina, iż w Krakowie funkcjonuje bardzo dużo ulg. Za darmo jeżdżą m.in. dzieci do 4. roku życia, emeryci po skończeniu 70 lat czy dzieci z rodzin wielodzietnych. Z kolei bilety ulgowe, tańsze o połowę, kupują np. studenci i uczniowie. Wśród tych uprzywilejowanych grup są także pracownicy MPK SA i ich rodziny. - Trudno nie zauważyć, że pracownicy MPK SA i ich rodziny to liczbowo jedna z najmniejszych uprzywilejowanych grup, jeżeli chodzi o korzystanie z komunikacji miejskiej. Z szacunków MPK wynika, że wszystkie ulgi każdego roku kosztują krakowski budżet około 140 mln zł - dodaje rzecznik MPK.
Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię najpiękniejszych kandydatek!
Academy(c) Awards. Plebiscyt na najlepszy akademik Krakowa!
Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!