W 1995 roku z niewiadomych przyczyn jedna sztuka lub większa grupa raków zmutowała. Nabyła zdolność do rozmnażania w drodze partenogenezy, czyli dzieworództwa. To spełniony sen kultowej Seksmisji o świecie bez samców. Tym razem w raczej wersji, gdzie samice marmurkowego potwora składają liczne jaja bez zapłodnienia. Tym sposobem powstają kolejne pokolenia płodnych samic.
Później mutantki wyrwały się na swobodę lub co bardziej prawdopodobne zostały wypuszczone przez znudzonego akwarystę. Na wolności urządzają rzeź. Odporne na chłody, wszystkożerne najbardziej upodobały sobie płazy i ryby, które wyjadają co do ostatniej kijanki czy ziarenka skrzeku. Do tego przenoszą zarazę, która dziesiątkuje nasze rodzime raki.
Wodne ptactwo rozniosło je po całym kontynencie. U nas odkryto mutantki w jednym z warszawskich stawów, gdzie populacja została szacowana na kilkaset tysięcy sztuk. I wciąż rośnie. Jedynym lekarstwem na dzieworodne Raczyce, jest metodyczne wyłapywanie sztuka po sztuce, co niestety kosztuje podatnika spore sumy. Cóż, za głupotę trzeba płacić.
