Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratownicy na piątkę z plusem

Anna Modzelewska
W czasie akcji przestaje oddychać. Konieczna jest reanimacja
W czasie akcji przestaje oddychać. Konieczna jest reanimacja Jan Hubrich
Jestem ratownikiem wodnym. Każdego roku brałam udział w akcjach ratowniczych. Dziś sama byłam topielcem i sprawdzałam umiejętności wodniaków na Bagrach - pisze Anna Modzelewska

Czytaj także: Co wybuchło w głowie bombera z Krakowa

Kąpielisko strzeżone. Środek jeziora. Nagle zaczyna topić się kobieta. Jest w panice. Macha rękami, uderza nimi o wodę, wołając o pomoc. Próbuje dotknąć dna, ale jest za głęboko. Krztusi się. Teraz nic już nie zależy od niej. To, czy przeżyje zależy od ratowników wodnych. Tu liczy się każda minuta.
Akcją kieruje Zawisza Opioła, szef kąpieliska. Choć nie wejdzie do wody, cała odpowiedzialność spoczywa na nim. Razem z bratem Szymonem biegną do motorówki.

- Tak będzie najszybciej, nie ma sensu płynąć w pław - rzuca. Odcumowują łódź. Odpalają silnik. Zawisza prowadzi. Szymon zakłada na ramiona pas z pomarańczową bojką, nazywaną przez ratowników pieszczotliwie "pamelką". Ratownik powinien mieć ją zawsze przy sobie. Może uratować życie poszkodowanemu, a często też samemu ratownikowi.

Wszystko dopięte na ostatni guzik

Na brzegu stoi Oliwia Granda. Bacznie przygląda się akcji. Ma już przygotowaną apteczkę, tlen i deskę ortopedyczną. Tak na wszelki wypadek, żeby w razie reanimacji nie tracić cennych sekund, które mogą decydować o życiu. W tym czasie Zawisza wykonuje manewr podejścia do tonącego. Kobieta nie ma siły już utrzymywać się na powierzchni. Idzie pod wodę. Szymon skacze z motorówki.

Nie jest to zwykły skok tylko tzw. ratowniczy wykroczny. Nie zanurza głowy w wodzie, cały czas obserwuje miejsce, w którym ostatni raz widział głowę poszkodowanej. Nurkuje. Jednym szybkim ruchem zakłada nieprzytomnej kobiecie chwyt żeglarski. W ten sposób holuje ją do motorówki, na której cały czas czeka Zawisza. Razem wciągają ją na pokład.

Sprawdzają parametry życiowe. Oddycha. Dopływają do brzegu w ciągu kilkunastu sekund. Całą trójką przypinają dziewczynę do deski ortopedycznej. - To ułatwia transport do szpitala i nie powoduje dalszych uszkodzeń ciała - mówią. Jeden, drugi, trzeci pas. I jeszcze stabilizacja głowy. Cały czas sprawdzają parametry życiowe. Nagle przestaje oddychać. Konieczna jest reanimacja.

Szymon przykłada jej maskę do twarzy, Zawisza podaje tlen z butli. Oliwia rozpoczyna uciski na klatkę piersiową. Spokojnie, miarowo i tak trzydzieści razy. Po czterech cyklach resuscytacji wraca akcja serca i oddech. Ratownicy z Bagrów właśnie pokazali, że potrafią sprawdzić się w trudnych sytuacjach. Jeśli faktycznie na ich kąpielisku wydarzyłaby się taka akcja, poszkodowany mógłby liczyć na szybką i fachową pomoc.

Sama jako ratownik wodny oceniam ich na piątkę z plusem. Czas całej akcji około 3 minuty. Poszkodowany miałby duże szanse na przeżycie. W takich sytuacjach na wagę życia jest każda sekunda.

Po czterech minutach szanse topielca maleją o połowę, bo po tym czasie bez tlenu zaczyna obumierać kora mózgowa. - Wiele zależy też od warunków atmosferycznych, temperatury wody, chorób i wieku. Im młodszy organizm tym większe ma szanse - opowiada Jarosław Jerzy Rypniewski, instruktor WOPR i prezes fundacji Bezpieczni Nad Wodą. Wspomina przypadek chłopaka z Gdańska, który wpadł pod lód. Był tam kilkadziesiąt minut zanim go wyciągnięto. Po zakończonej sukcesem reanimacji żyje i ma się dobrze. Takie przypadki zdarzają się jednak rzadko.

Sezon spokojny. Ale wcześniej bywało różnie

Akwen Bagry powstał z zalanej żwirowni. Znajduje się w samym sercu Płaszowa, między ul. Lipską a ul. Wielicką. Na co dzień przychodzi tu wiele młodzieży i dzieci z okolicznych osiedli.
Są tu dwie strefy do pływania, oznaczone bojami i przegrodzone linami. Żółta, płytka dla nieumiejących pływać. I czerwona, dla bardziej zaawansowanych, głęboka na ok. 2 metry.

- W tym sezonie nie mieliśmy jeszcze żadnych akcji , tylko otarcia i skaleczenia- zaznacza Zawisza, ratownik. Za to dwa lata temu musieli ratować parę, która przewróciła się na rowerku wodnym. Nie umieli pływać, byli pijani i nie mieli też kamizelek ratunkowych.

To jednak nie wyjątek. - Do wypadków najczęściej dochodzi przez alkohol, brak nadzoru nad dziećmi, pływanie na sprzęcie wodnym bez asekuracji i skoki do wody - wylicza Jarosław Rypniewski. - Najczęściej są to osoby, które deklarują, że umieją pływać. Ci, którzy nie umieją, wykazują się większą ostrożnością - dodaje.

Zobacz zdjęcia ślicznych Małopolanek! Wybierz z nami Miss Lata Małopolski 2011!

Kochasz góry?**Wybierz najlepsze schronisko Małopolski**

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail

Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska