Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozkochów. Bociek chciałby już latać, ale ma chore skrzydełko

Magdalena Balicka
Magdalena Balicka
Mieszkańcy wsi pod Babicami chcą pomóc młodemu ptakowi, który nie może podjąć nauki latania. Potrzebny jest weterynarz.

Bociany są oczkiem w głowie mieszkańców Rozkochowa, bo przylatują do ich wsi od co najmniej 60 lat. Bociek trzymający w dziobie piłkę do „nogi” jest nawet w logo klubu sportowego LKS Wisełka Rozkochów. Nic więc dziwnego, że los chorego ptaka poruszył miejscowych.

- Jest młodziutki i ma chore skrzydło. Gdy stanął na nogi, od razu było widać, że coś jest nie tak. Nie może nim trzepotać - opowiada Dariusz Wójcik, prezes LKS Wisełka Rozkochów. Codziennie z kolegami obserwuje ptaka i martwi się, bo jego stan się nie poprawia. Z bólem serca patrzy, jak nieporadnie rusza skrzydłem, jakby nie mógł go wyprostować. W takim stanie jesienią nie odleci do Afryki.

- Czekaliśmy na młode boćki od kilku lat. Rok temu para dorodnych ptaków usiadła na transformatorze i musieliśmy je pożegnać na zawsze - wspomina Dariusz Wójcik.

W tym roku do gniazda przy boisku sportowym przyleciały nowe okazy. - Mają tylko tego jednego potomka. Nie możemy dopuścić, by mu stało się coś złego - podkreśla prezes LKS. Dodaje, że boćki spoglądają na piłkarzy z gniazda podczas meczów i treningów.

- Te ptaki przynoszą nam szczęście - przekonuje Wójcik. Nikt nie wie, co mogło się stać ze skrzydłem bociana.

- Być może jeden z rodziców nadepnął mu na skrzydło w gnieździe i połamał - przypuszczają ludzie we wsi.

By pisklę mógł oglądnąć weterynarz potrzebne są pieniądze. Do tego trzeba wynająć podnośnik.

- Jeśli trzeba będzie zorganizujemy mecz charytatywny - rzuca pomysł prezes Wisełki. Liczy, że po nagłośnieniu sprawy znajdzie się lekarz, który będzie chciał bezinteresownie pomóc boćkowi. Problemem zainteresował też urzędników z urzędu gminy w Babicach. Wójt Radosław Warzecha wyznaje, że leży mu na sercu dobro ptaka.

- Postaramy się sami z budżetu gminy sfinansować jego leczenie - obiecuje wójt dodając, że musi się jeszcze skonsultować z prawnikiem, by ten potwierdził, że można wydatkować publiczne pieniądze na taki cel.

- Wstępnie wyliczyliśmy, że potrzeba kilkaset złotych - dodaje wójt.

Marian Krasny z Towarzystwa Przyrodniczego „Bocian” w Warszawie przyznaje, że jest szansa na uratowanie młodego osobnika.

- Być może rodzice niechcący go zranili, ale przyczyny urazu mogą być bardzo różne - mówi przyrodnik dodając, że konieczne jest badanie.

Gorzej, jeżeli jest to wada wrodzona. Wtedy trzeba by boćka zawieźć do schroniska, możliwe, że już na stałe.

W powiecie chrzanowskim jest około 10 bocianich gniazd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska