Podczas pierwszego dnia procesu, prowadzonego przez sędziego Janusza Knapczyka, wyszło na jaw, że sprawa nie jest taka oczywista. Okazuje się bowiem, że badanie Mickeya, na którym został on zdyskwalifikowany do pracy w Tatrach, odbyło się 22 sierpnia 2011 r. Natomiast Władysław N. brał konia do pracy jeszcze przez kolejne dwa dni, po czym pod karą utraty licencji zaprzestał tego procederu.
Zdaniem animalsów, przez dwa dni męczył zwierzę. Obrońca oskarżonego twierdzi jednak, że jego klient dostał tylko ustny zakaz zabierania konia do pracy. Pismo w tej sprawie dotarło do niego dopiero we wrześniu 2011 roku. Tym samym - zdaniem adwokata - nie ma dowodu, że Władysław N. wiedział o złym stanie zdrowia konia, a mimo to go męczył. Kolejne posiedzenie sądu w tej sprawie odbędzie się 10 stycznia 2014 roku.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+