Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rysiek Guzmics, Węgier, który mówi po polsku, bo ma szacunek do Polaków

Bartosz Karcz
Jednym z ulubionych miejsc Richarda Guzmicsa jest krakowski Rynek Główny. Węgier stara się podczas pobytu w Polsce zwiedzić jak najwięcej
Jednym z ulubionych miejsc Richarda Guzmicsa jest krakowski Rynek Główny. Węgier stara się podczas pobytu w Polsce zwiedzić jak najwięcej fot. Andrzej Banaś
Piłkarz Wisły Kraków Richard Guzmics szacunek kibiców i kolegów z drużyny zyskał nie tylko dobrą grą. Nam opowiedział, jak dobrze czuje się w Polsce i co już udało mu się zwiedzić, a co jeszcze chce zobaczyć.

Do Krakowa Richard Guzmics trafił ponad rok temu. Piłkarz, który wcześniej występował przez całą swoją karierę w klubie z rodzinnego Szombathely, próbował swoich sił na testach w Anglii, w Blackburn Rovers, ale tam nie zdecydowano się zaproponować mu umowy. Trafił do Krakowa, gdzie po kilku dniach sprawdzianów postanowiono podpisać z nim kontrakt. Jak szybko się okazało, „Biała Gwiazda” zdobyła bardzo dobrego środkowego obrońcę. Fachowca, ale nie tylko. Węgier okazał się również niezwykle sympatycznym, wesołym i otwartym człowiekiem.

Szybka nauka języka

Dla Guzmicsa przyjazd do Polski był czymś nowym. Grając przez całą karierę tylko na Węgrzech, nie musiał stykać się z takimi problemami jak inny język czy zwyczaje. Dzisiaj przyznaje, że przed transferem do Polski miał obawy. - Kiedy podpisywałem kontrakt z Wisłą, nie wiedziałem do końca, czego się spodziewać - mówi węgierski piłkarz. - Wszystko było dla mnie nowe. Z perspektywy roku, który tutaj spędziłem, mogę powiedzieć, że bardzo dobrze czuję się w Krakowie i w Polsce.

Sam wiele zrobił, żeby aklimatyzacja przebiegała szybko. W wiślackiej szatni zaimponował nie tylko świetnymi warunkami fizycznymi i bardzo dobrą grą, ale również błyskawiczną nauką języka polskiego.

A to wcale nie jest rzecz naturalna, jak mogłoby się wydawać. Wiele jest przykładów piłkarzy, którzy nawet po kilku latach gry, radzą sobie z naszym językiem słabo. Guzmics podszedł jednak do sprawy ambitnie i już po trzech miesiącach był w stanie porozumiewać się w podstawowych kwestiach, a dzisiaj po polsku mówi już dość płynnie.

- Od początku to był mój podstawowy cel, żeby szybko nauczyć się języka polskiego - tłumaczy. - To nie była łatwa sprawa, bo polski jest dla Węgra bardzo trudny. To język zupełnie inny niż nasz. Nie miałem dużo takich typowych lekcji z nauczycielem. Uczyłem się w inny sposób. Starałem się szukać takich sytuacji, w których mógłbym poznać nowe słowa. Cały czas coraz więcej ich przybywało i przybywa. Do dzisiaj z każdym dniem mówię coraz lepiej po polsku - cieszy się. - W szatni rozmawiam z chłopakami już tylko w polskim języku. Oni widzą, że cały czas chcę poprawiać swoją wymowę. Myślę, że szanują mnie za to, ale też pomagają, podpowiadają, jeśli jeszcze brakuje mi jakiegoś słowa.

Zapytany dlaczego aż tak bardzo chciał nauczyć się języka polskiego, skoro posługuje się angielskim, odpowiada: - Podjąłem taką decyzję z szacunku dla Polaków. Skoro zdecydowałem się na grę w waszym kraju, to nie wyobrażam sobie, żebym nie poznał również języka. To ja jestem tutaj gościem i muszę się przystosować, a nie na odwrót. Nie chodzi nawet o to, jak funkcjonuję codziennie w klubie, ale o sytuacje poza nim. Kibice często piszą do mnie, czasami zaczepiają. Dla mnie to jest bardzo fajna sprawa, że jak ktoś zapyta mnie o coś na ulicy po angielsku, mogę odpowiedzieć po polsku. Czasami widzę zdziwienie na twarzach kibiców, ale zaraz później pojawia się uśmiech i radość, że mogą ze mną porozmawiać po polsku. I to jest dla mnie duża satysfakcja, bo chcę dać coś kibicom od siebie nie tylko na boisku, ale również poza nim.

Zobaczyć jak najwięcej

Na nauce języka Richard Guzmics nie poprzestał. Węgier uznał, że skoro zdecydował się grać w Polsce, to jest to świetna okazja, żeby lepiej poznać nasz kraj. I dlatego wykorzystuje na to prawie każdą wolną chwilę. - Lubię poznawać nowe miejsca, a skoro tutaj teraz mieszkam, to normalne, że chcę wykorzystać ten czas jak najlepiej i zobaczyć jak najwięcej - tłumaczy.

Na razie poznaje Kraków i okolice. Zapytany, co już udało się mu zobaczyć, opowiada: - Szukam w internecie wiadomości, gdzie warto się wybrać. Zawsze coś ciekawego znajduję. Czasami ktoś podpowiada. Oczywiście zwiedziłem już Stare Miasto, Kazimierz. Dużo słyszałem o wspólnej historii polsko-węgierskiej. Na Wawelu widziałem np. grób króla Stefana Batorego. Był Węgrem i jednym z największych polskich władców. Nasze narody od stuleci żyją w przyjaźni i spotkałem się z nią również tutaj w Polsce. Dostałem nawet od kibiców specjalną flagę, nawiązującą do tej przyjaźni.

Był w Zakopanem, nad Morskim Okiem. - Bardzo spodobały mi się polskie góry. Jest jeszcze trochę miejsc, które chciałbym zobaczyć. Nie miałem okazji np. jeszcze wybrać się do kopalni soli w Wieliczce, a słyszałem, że warto tam pojechać. Czekam, aż będę miał trochę więcej wolnego czasu, bo wiem, że potrzeba dobrych kilku godzin, żeby ją zwiedzić, a jak mam jeden wolny dzień, to muszę też myśleć o odpoczynku. Chciałbym także pojechać nad polskie morze, bo na razie byłem tam tylko wtedy, gdy graliśmy z Lechią Gdańsk, ale nie było oczywiście czasu na zwiedzanie.

Wizyta w Auschwitz

Guzmics przyznaje, że jedno miejsce, które miał okazję zobaczyć, zrobiło na nim szczególne wrażenie i skłoniło do poważniejszych przemyśleń.

Węgier wybrał się do byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz, a o swoich wrażeniach mówi: - Chciałem tam pojechać, ale muszę przyznać, że to był dla mnie bardzo trudny wyjazd. Człowiek po tym, co tam zobaczy, zmienia podejście do życia, zaczyna pewne rzeczy rozumieć, patrzeć na nie z innej perspektywy. Ja np. po tym wyjeździe zrozumiałem, jak dobre mam życie. Moje problemy są niczym w porównaniu z tym, co spotkało tych ludzi.

Nie myśli o transferze

W ostatnim czasie Guzmics musiał odłożyć na bok turystyczne zainteresowania. Jego reprezentacja, tak jak nasza, walczyła w eliminacjach do mistrzostw Europy. Teraz zagra w barażach. Piłkarz Wisły grał w większości ostatnich meczów, a w spotkaniu z Irlandią Płn. strzelił bramkę, pierwszą w swojej reprezentacyjnej karierze. To sprawiło, że na Węgrzech zrobiło się o nim głośno. Sam jednak przyznaje, że miejscowi dziennikarze już wcześniej interesowali się tym, jak radzi sobie w naszym kraju.

- Pytali i pytają o to, jak żyje się w Polsce - opowiada. - Interesują się tym, jak gram w Wiśle. Piszą również o ważniejszych meczach - z Legią, derbach z Cracovią. Staram się robić dobrą reklamę Polsce!

Tę reklamę „Rysiek”, jak mówią o nim koledzy z Wisły, będzie robił jeszcze przez jakiś czas. Umowa z „Białą Gwiazdą” wiąże zawodnika do 30 czerwca 2017 roku, a Guzmicsowi tak podoba się w Polsce, że nie chce snuć planów o wyjeździe. Zapytany o ewentualny transfer, mówi: - Przede wszystkim chcę grać jak najdłużej w piłkę. Bez kontuzji i na jak najlepszym poziomie. Arek Głowacki jest dla mnie w tym względzie wzorem i chciałbym w dobrej formie utrzymywać się tak długo jak on. Nie myślę teraz o jakiejkolwiek zmianie, bo ja nie lubię często zmieniać klubów. A w Wiśle i w Polsce naprawdę czuję się bardzo dobrze.

***

Richard Guzmics
Ur. 16 kwietnia 1987 roku w Szombathely. Węgierski piłkarz, który zanim przyjechał do Polski, całą swoją karierę spędził w klubie z rodzinnego miasta. Ma świetnie warunki fizyczne. Przy 190 cm wzrostu waży 88 kg. W Wiśle Kraków rozegrał do tej pory 33 mecze. Gra na pozycji środkowego obrońcy i wyrobił sobie szybko markę jednego z najlepszych stoperów w całej ekstraklasie. Jest również reprezentantem swojego kraju, z którym ciągle walczy o awans do mistrzostw Europy. Węgrzy w swojej grupie zajęli trzecie miejsce i przed nimi mecze barażowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska