Problem w tym, że obecnie lepiej do niego się nie zbliżać. 17-metrowy, betonowy tunel przy hali Korony upodobali sobie podgórscy pijaczkowie. Rzeźba z szarego betonu z wyciętym w suficie tytułowym napisem stała się ulubionym miejscem ich spotkań. Bardzo skutecznie urozmaicają oni jej monotonię. Wewnątrz można się natknąć na butelki po tanim winie, wódce, niedopałki papierosów...
- Przy przenoszeniu każdy z elementów rzeźby zostanie dokładnie oczyszczony - obiecuje Magdalena Sroka. Szefowa Krakowskiego Biura Festiwalowego, które wspólnie z władzami zdecydowało, by ulokować dzieło w Podgórzu, nie widzi jednak nic nadzwyczajnego w radosnej konsumpcji trunków w rzeźbie.
- Każdy pomnik jest narażony na różnego rodzaju interakcje z otoczeniem - argumentuje. Mimo to zwykły człowiek powinien obcować z taką sztuką. - Naszym zadaniem jest przybliżanie tego typu obiektów przechodniom, bo inaczej mieszkańcy Krakowa nigdy do nich nie dorosną - wyjaśnia.
Tyle, że Bałce chyba nie o takich odbiorców dzieła chodziło. W opisie jego rzeźby czytamy, że artysta chce za pomocą jej formy zamanifestować swą niechęć wobec pojęciowej papki serwowanej m.in. przez komercyjne media i biura podróży.
Według niego bez refleksji polecają one gościom w Krakowie "ośmiogodzinną wyprawę do obozów zagłady w Auschwitz, a zaraz potem do kopalni soli w Wieliczce". Problem w tym, że kiedy stoję w śmierdzącym tunelu, za nic do głowy nie przychodzi mi takie przesłanie.