Do tragedii doszło w lipcu 2011 r. w Piątkowej koło Nowego Sącza. 9-latek szedł poboczem z rodzeństwem i nagle wtargnął na jezdnię. Uderzyło w niego auto policjanta, będącego wówczas komendantem komisariatu w Krościenku.
- To się stało nagle. Nie było szans na uniknięcie wypadku - utrzymywał Artur S.
Tego samego zdania byli biegli, więc sądecka prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie. Wznowiła je po interwencji rodziców chłopca, jednak i tym razem nie doszukała się winy policjanta. Wtedy rodzice 9-latka wystąpili z prywatnym aktem oskarżenia.
W lipcu 2014 r. sąd rejonowy uniewinnił funkcjonariusza. Powołał się na opinie biegłych, którzy obliczyli, że renault megane policjanta jechał z prędkością 78 km na godz., a chłopiec wszedł na jezdnię 11 metrów przed pojazdem. Kierowca miał ledwie pół sekundy na reakcję.
- Zdaniem biegłych kierowca musiałby jechać 26 kilometrów na godzinę, by uniknąć zderzenia. Żadne okoliczności nie wskazywały na konieczność zachowania aż takiej ostrożności - argumentował sędzia Sebastian Jagoda, uniewinniając policjanta.
Rodzice zmarłego chłopca odwołali się od tego wyroku. Matka 9-latka, występująca w roli oskarżyciela, dowodziła, że każdy kierowca widząc grupkę dzieci idących poboczem powinien zachować szczególną ostrożność. Tymczasem Artur S. utrzymywał, że był przekonany, że piesi byli dorośli. Zdziwił się więc, gdy podczas udzielania pomocy ofierze ktoś krzyknął, że to dziecko.
Sąd okręgowy podzielił stanowisko sądu niższej instancji, podtrzymując jego wyrok. Sędzia Anna Pater podkreśliła, że za przestępstwo można skazać, jeśli zgromadzone dowody w sposób niebudzący wątpliwości wykażą winę. Rodzice 9-latka nie byli jednak w stanie jej udowodnić. Wyrok uprawomocnił się w momencie ogłoszenia, nie można go zaskarżyć.
- Rozważymy złożenie kasacji do Sądu Najwyższego po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku - zapowiedziała matka chłopca.
W lutym 2013 r. Artur S. został odwołany z funkcji komendanta w Krościenku. Stało się to po tym, jak śmiertelnie potrącił w Maszkowicach 62-letnią kobietę. Pozostał jednak w policji, bo nie postawiono mu prokuratorskich zarzutów. W maju 2014 r. sądecki sąd prawomocnie utrzymał w mocy decyzję prokuratury, która umorzyła śledztwo w tej sprawie, gdyż nie dopatrzyła się winy kierowcy.
We wrześniu 2014 r. S. został komendantem Komisariatu Policji w Bobowej.
Sprawy wypadków nie chciał komentować. Podobnie jak ostatniego, korzystnego dla siebie wyroku sądu.