W sobotę rano wieści o wiosennym wypalaniu traw dotarły do strażaków niemal równocześnie z Jazowska, Zabrzeży (gm. Łącko) i Rąbkowej (gm. Łososina Dolna).
- W pierwszy wiosenny weekend zawsze ogłaszamy najwyższą gotowość do wyjazdu i kilku druhów cały czas jest w remizie lub w jej pobliżu - tłumaczy Jan Smoleń, szef Ochotniczej Straży Pożarnej w Niskowej (gm. Chełmiec). - W tym roku także nie obyło się bez alarmowego wyjazdu do zwyczajowego w naszym rejonie wypalania suchych traw.
W sobotę ogniowe larum najczęściej nadchodziło z doliny Popradu, z Muszyny, Rytra i sąsiadującej z tą miejscowością wioski Sucha Struga, Piwnicznej-Zdroju i Barcic. - Ludzi nie sposób przekonać, że wypalanie traw nie jest dobrodziejstwem dla ziemi, a zagładą wszystkiego, co na niej i w niej żyje. Nie wyciągają wniosków nawet z tragicznych zdarzeń będących efektem wypalania traw - przekonuje brygadier Janusz Basiaga, komendant miejski Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu.
Przypomina, że kilka lat temu na wielkiej łące w jednej z miejscowości w dolinie Popradu płomienie dosłownie okrążyły mężczyznę, który wzniecił ogień. Zasłabł, stracił przytomność i w efekcie zginął w płomieniach. Brygadier Basiaga mówi, że trudno zliczyć, ile gospodarstw poszło z dymem, kiedy ogień wypalanych traw wymknął się spod kontroli.
- Najbardziej dramatyczne są sytuacje, gdy wypalane są trawy w pobliżu górskich lasów - przekonuje Władysław Główczyk, zawodowy strażak-kierowca w PSP w Nowym Sączu i zarazem druh-ochotnik w swojej rodzinnej wiosce Mystków (gm. Kamionka Wielka).
- W las płomienie wślizgują się błyskawicznie, a nie można tam wjechać ze sprzętem gaśniczym. Trzeba się kilometrami wspinać po górskich zboczach, rozwijać nawet kilka kilometrów magistral z węży i budować prowizoryczne przepompownie, by dostarczyć wodę do gaszenia. Z kolei Henryk Koział, zastępca komendanta sądeckiej policji, przypomina: wypalanie traw jest przestępstwem, sprawców czeka sąd.