TOP 10 psów małopolskiej policji [ZDJĘCIA]
Ryba ujawnił to przed wyborami na sesji rady gminy i Budnik nie miał już szans na kolejną kadencję. W marcu 2009 r. listę agentów SB opublikował lider sądeckiej "Solidarności" Andrzej Szkaradek. "Jędrek" figurował tam już jako tajny współpracownik.
Budnik od początku zaprzeczał, aby miał donosić na kolegów ze związku. Nie mógł jednak udowodnić swej niewinności, gdyż IPN nie udostępniał archiwów osobom zarejestrowanym jako TW. Umożliwiła to dopiero zmiana ustawy w 2009 roku. - W archiwach nie ma żadnego dowodu mojej współpracy - podkreśla Budnik. - Są tylko raporty oficerów SB, którzy powołują się na rzekome rozmowy z TW "Jędrkiem". To wszystko.
Dla Władysława Ryby zamknięcie sprawy przez IPN niczego nie zmienia. Dalej uważa, że Budnik był donosicielem.
- Pojawia się wśród sześciu źródeł informacji na mój temat, gdy w stanie wojennym byłem poszukiwany przez SB - utrzymuje Ryba. Jest o tym przekonany, choć - jak przyznaje - od lat nie zaglądał do esbeckich materiałów na swój temat, bo nie chce się denerwować.
O winie lub niewinności Budnika nie chce przesądzać Andrzej Szkaradek. - Jeśli zawiadomienie z IPN mu wystarcza i uważa, że ma czyste sumienie, to się z tego cieszę - mówi Szkaradek. - Ani on za moje, ani ja za jego grzechy nie będę odpowiadał.
Działacz "Solidarności" podkreśla, że opublikował listę agentów na podstawie materiałów z IPN. To nie do niego, lecz do instytutu mogą mieć pretensje osoby, które niesłusznie się tam znalazły. - Nie będę się domagał przeprosin, ani od IPN, ani od moich kolegów z "Solidarności" - podkreśla Budnik. - Dla mnie ta bolesna sprawa jest zamknięta. Nie chcę do niej wracać.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+