Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sądowy finał sporu policjantów i żandarmów

Redakcja
Nie ma większej nienawiści od tej pomiędzy żandarmerią a policją kryminalną.

"Koguty" - jak nazywano żandarmów, z wyższością zawsze spoglądali na granatowe mundury policjantów i spluwali im pod nogi, co często było powodem do bójek i pojedynków. Nigdy nie siadali razem w szynku i nie kłaniali się sobie nawzajem.

Dlatego nikogo nie dziwił proces, jaki wytoczyła tarnowska żandarmeria miejscowym policmajstrom. Oskarżyli oni Jakuba Leibla i jego pomocnika Trelę o działania niezgodne z prawem, polegające na niepokojeniu mieszkańców Woli Rzędzińskiej poprzez rewizje bez wiedzy władz wyższych, rozbijanie drzwi, kłódek, łamanie płotów i wybijanie szyb. Ponoć ci wielce zasłużeni policjanci tarmosili niemiłosiernie podejrzanych i okładali ich kułakami po żebrach.

Rzecz dotyczyła rozpracowania szajki złodziejskiej, okradającej wagony towarowe na tarnowskim dworcu i brawurowe wejście do ich meliny przez policjantów.

Dnia 20 marca 1913 roku na sali rozpraw tutejszego sądu zebrał się niemały tłum ludzi, a przed sędzią, jako oskarżeni stanęli znani stróże prawa. Oskarżyciel motywował swoje zarzuty dbałością o prawo i sprawiedliwość. Podpita publiczność nagrodziła wystąpienie prokuratora wielkim śmiechem i całą gamą wyzwisk. Gdy przywołano oskarżonych, posypały się jeszcze gorsze inwektywy i cieć sądowy musiał opróżnić salę.

Leibel szczegółowo tłumaczył się ze swoich dokonań i barwnie opowiadał o trudach służby, czynionej na chwałę cesarza i monarchii. Nagłe wejście do meliny złodziejskiej podparł raportem policyjnym o skali złodziejskich napadów na pociągi i bezkarności rabusiów.

Ponadto udowodnił, że wójt gminy doskonale wiedział o przeprowadzonych akcjach, a nawet w wielu przypadkach był na miejscu. Trela natomiast stwierdził, że to jest zwykła zemsta wójta po obiciu go po twarzy za przystawianie się do narzeczonej Treli na zabawie w Czarnej. Potem przedstawił świadka, który opowiedział jak to pan wójt gości u siebie żandarmów i sprowadza im dziewczyny z miasta.

Owszem, przyznawali oskarżeni, pili wódkę z przestępcami, ale tylko w celach wywiadowczych, mało tego, przebierali się za bandytów, by zjednać sobie ich zaufanie, a potem ich nakryć na gorącym uczynku.

Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw, sąd uniewinnił Leibla i Trelę z zarzutów i pochwalił ich wierną i skuteczną służbę. Żandarmi opuścili salę sądową trzaskając drzwiami i zapowiadając srogą i rychłą zemstę.

Po rozprawie odbyło się bardzo huczne świętowanie "dobrego" wyroku w szynku u Sułka, gdzie zasiadł prawie cały kwiat tarnowskiej policji. Pito wódkę i wznoszono radosne toasty, ale nie obyło się bez awantury.

Po północy dwaj żandarmi wtargnęli do środka i zażądali satysfakcji za przegrany proces. Satysfakcję otrzymali natychmiast. Kilku policjantów wyprowadziło grzecznie intruzów na zaplecze i tam ręcznie wytłumaczyli im wyższość policji nad żandarmerią. Na szczęście wojskowi byli na tyle pijani, że na drugi dzień nie pamiętali kto i gdzie ich tak poturbował. Leibel i Trela nadal tropili bezprawie w Galicji i poza jej granicami.

(Za "Pogoń" - zbiory Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tarnowie)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska