- Lepiej, żeby zaczęli wygrywać – takie zdanie usłyszeliśmy od osoby będącej blisko klubu z Kilińskiego 47 przed poniedziałkowym meczem. Niestety do zwycięstwa droga była bardzo daleka.
Już patrząc na statystyki można wysnuć smutny wniosek, że o ile początek rozgrywek w wykonaniu „Dumy Krainy Lachów” był niezły, o tyle im dalej w przysłowiowy las tym było już gorzej.
Remisy ze spadkowiczami: Wisłą w Krakowie 0:0 i Górnikiem w Łęcznej 1:1, a także z wymagającą Arką w Gdyni 1:1 można było jeszcze odczytywać jako zwycięskie. Wszak Sandecja mierzyła się z mocnymi rywalami, w dodatku przez budowę własnego stadionu, na terenie przeciwnika. Później przyszło jednak ostrzeżenie w postaci podziału punktów z jednym z kandydatów do spadku, czyli Resovią w Rzeszowie 0:0. W 5. serii gier sądeczanie, którzy dotąd jedynie remisowali przegrali w Opolu z Odrą, dotychczasowym outsiderem 2:4. To co stało się jednak w ostatni poniedziałek wywołało już istne oburzenie choćby wśród kibiców sądeczan. Jeden z nich odwiedził naszą redakcję.
- Kto to widział takie mecze grać? To wstyd i parodia w jednym! Transferów było tyle, a ten zespół nic a nic nie gra. Piłkarze biorą przecież niemałe pieniądze, grają dla kibiców, dla miasta… Wstydziłbym się grając w taki sposób jak oni, by ubierać biało-czarną koszulkę – denerwuje się Andrzej Griński, w przeszłości sędzia piłkarski i piłkarz Sandecji w latach 70. i 80-tych.
- Jeśli nic się nie zmieni proponuję rozgonić całe to „towarzystwo różańcowe”. Kto to widział? Trener powinien wyciągnąć jakieś wnioski, a potem to samo powinien zrobić zarząd klubu i prezes. Albo chcą grać, albo nie – proponuje sympatyk nowosądeckiego pierwszoligowca.
Pan Andrzej był załamany tym, co zobaczył w poniedziałek w Niepołomicach. Sandecja poległa tam w roli gospodarza aż 0:5, a mogła stracić jeszcze więcej bramek.
- Nie było widać, żeby im się chciało grać. Był za to widoczny brak ambicji, brak tej boiskowej werwy. Nikt nie chciał wziąć ciężaru gry na siebie, może poza Michałem Walskim. Gdzie ci piłkarze mają ambicje? Niemal cały zespół wszystko ma gdzieś, idzie jak na Kalwarię – komentuje nasz rozmówca dodając, że skoro Ratusz daje pieniądze na klub powinno się chcieć przyciągnąć ludzi na nowy stadion, który powstaje, a nie zrażać ich do Sandecji.
A co po porażce z tyszanami miał do powiedzenia Dariusz Dudek?
- To był nasz najsłabszy mecz odkąd pracuję z Sandecją. W defensywie zagraliśmy wyjątkowo słabo. Ta pierwsza połowa nie wyglądała jednak najgorzej. Wydawało się, że jesteśmy bliscy zdobycia bramki. Niestety w 45. minucie przydarzył nam się fatalny błąd w kryciu. Tak stracona bramka sprawiła, że na drugą połowę wyszliśmy z chęcią odbudowania się. Niestety później indywidualne proste błędy i czerwona kartka dobiły nas – nie ukrywał.
- To dla nas trudny moment. Taka jest ta liga. Ciężko dzisiaj o jeden punkt, nie mówiąc o zwycięstwie. Chcieliśmy wygrać, nie udało się. Mamy kilka dni na regenerację. Trzeba szybko podnieść głowę i w niedzielę powalczyć o trzy punkty. Można w jakiś sposób się tłumaczyć, ale to że nie ma naszego stadionu nie jest wytłumaczeniem. Sposób w jaki traciliśmy bramki nie powinien mieć miejsca. To trudny moment i musimy się w klubie wszyscy postarać, by wyjść z kryzysu. Niewątpliwie przy 7 meczach i 5 zdobytych punktach można już mówić o jakimś kryzysie – skomentował szkoleniowiec.
W niedzielę o godz. 15 piłkarze z miasta nad Dunajcem zmierzą się w Bełchatowie ze Skrą Częstochowa, jedenastą siłą ligi.
- Lewandowscy urządzają się w Hiszpanii. "Zadomawiamy się w Barcelonie" [zdjęcia]
- Byli piłkarze Wisły zmienili kluby. JESIEŃ 2022
- Wisła Kraków. Piłkarze spotkali się z kibicami. Był Angel Rodado
- Tomasz Ogar zmienił stan cywilny ZDJĘCIA
- TOP 10 małopolskich drużyn w 2000 r. Niektórych już nie pamiętacie
- Bułgarska piękność zagra w Tarnowie. Poznajcie Jelenę Beczewą
