Koszmarny wypadek Tandego w Planicy
Wypadek wyglądał bardzo groźnie. W próbnym skoku (po godz. 14) Tande tuż po wyjściu z progu na mamuciej skoczni – przy prędkości ponad 100 km/h - stracił równowagę w locie, uderzył w bulę, stoczył się po zeskoku. Sytuacja była poważna, konieczna była interwencja służb medycznych.
Został zniesiony ze skoczni, długo nie było wiadomo, w jakim jest stanie. Ok. godz. 15 przetransportowany został helikopterem do szpitala w Lublanie. Wówczas pojawiały się pierwsze informacje, że jego stan jest stabilny.
Wypadek na skoczni. Tande w śpiączce farmakologicznej
Później napływały kolejne. Jego kolega z kadry Robert Johansson podał, że Tande oddycha samodzielnie.
Oficjalny komunikat, wydany przez FIS o godz. 18.30, cytuje szefa sztabu medycznego PŚ w Planicy Tomislava Mirkovicia. Lekarz podał, że tuż po wypadku nastąpiło zatrzymanie funkcji oddechowych u zawodnika, konieczna była reanimacja. Skoczek w szpitalu został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej.
- Wstępne testy w Klinice Uniwersyteckiej w Lubalnie są bardzo obiecujące. Po 24 godzinach powtórzymy je – mówił Mirković.
Tande jest poobijany, ma złamany obojczyk.
– Wypadek wyglądał bardzo groźnie. Ulżyło nam, gdy okazało się, że urazy nie zagrażają jego życiu – poinformował Clas Brede, szef norweskiej reprezentacji.
