Tam gdzie jeszcze rok temu były jedynie zgliszcza, dziś stoi piękny, parterowy domek. Sześcioosobowa rodzina Wężów powoli przyzwyczaja się do życia w nowych, lepszych warunkach.
- W porównaniu z tym co mieliśmy, dom wygląda jak pałac. Mamy trzy pokoje, duży salon, ładny przedpokój, kuchnię. W sumie sporo miejsca - mówi uśmiechnięty Michał Wąż. Z żoną Martą oraz dziećmi: 11-letnim Szczepanem, rok starszą Alicją, 14-letnim Karolem i 15- letnim Bartłomiejem przez ostatni rok mieszkali u siostry pana Michała. I marzyli o tym, by wrócić na swoje.
Ocalał tylko obraz
Pogorzelcy ze Smykowa dokładnie pamiętają dramatyczne chwile, które zmieniły ich życie w koszmar. W sobotę 9 czerwca ub. r. tuż przed godz. 16 Karol zauważył ogień w szopie przylegającej do drewnianego domu. Płomienie błyskawicznie przedostawały się na budynek mieszkalny. Chłopiec zaalarmował domowników i sam próbował gasić pożar przy pomocy gaśnicy. Na niewiele się to jednak zdało.
Szczepan pobiegł natomiast do sąsiada, który jest prezesem miejscowej OSP. Ten zaalarmował innych druhów i ruszył ratować dobytek Wężów. Niestety, mimo ofiarnej akcji strażaków ogień strawił prawie cały budynek i wszystko co się w nim znajdowało. - Ocalał obraz Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Teraz wisi w salonie, tak aby każdy go widział - podkreśla pan Michał.
Pomoc z odruchu serca
Wężowie po pożarze byli załamani. Nie dość, że zostali bez dachu na głową, to zostało im praktycznie tylko to, co mieli na sobie. W tej strasznej chwili nie opuścili ich jednak najbliżsi i sąsiedzi. - Staraliśmy się na ile to było możliwe pomóc rodzinie w nieszczęściu - podkreśla Stanisław Żurawski, sołtys Smykowa.
Mieszkańcy wioski zaraz po pożarze przekazali pogorzelcom ubrania i środki czystości. Lokalny samorząd od razu uruchomił pomoc finansową na najpilniejsze potrzeby. Szybko też rozpoczęto starania, aby odbudować dom dla rodziny pogorzelców.
Mocno zaangażowali się w to strażacy z miejscowej OSP. Wspólnie z ks. Bogdanem Kwietniem, który jest proboszczem parafii w Luszowicach, zorganizowali zbiórki przed kościołami. Datki można było również ofiarowywać po mszach w Dąbrowie Tarnowskiej. - Z samych tych zbiórek wystarczyło pieniędzy, aby postawić dom w stanie surowym - mówi Andrzej Bajor, prezes OSP Smyków.
Każdy dał z siebie wszystko
Druhowie ze Smykowa szybko przystąpili do działania. Najpierw zajęli się rozbiórką zgliszcz, a później uczestniczyli w budowie. Z założonymi rękami nie siedzieli także sami Wężowie. Pan Michał z synami spędzili wiele dni na budowie.
- Było trochę pracy, ale warto było - podkreśla Karol.
Dużej pomocy udzieliły także prywatne firmy, które przekazywały za darmo lub z dużymi rabatami materiały budowlane. Dzięki zaangażowaniu wielu osób w rok udało się wybudować nowy dom.
- Nie spodziewałem się, że w tak błyskawicznym tempie będziemy mieli swoje własne cztery kąty - mówi wzruszony Michał Wąż.
Wielka chwila dla domowników
W czwartek 8 sierpnia odbyła się uroczystość poświęcenia domu rodziny Wężów. Dokonał jej ks. Bogdan Kwiecień, który również był zaangażowany w pomoc pogorzelcom. W wydarzeniu wzięli również udział przedstawiciele gminy, OSP Smyków oraz sołtys wioski. Wężowie otrzymali też upominki. Wójt gminy Radgoszcz Marek Lupa w imieniu samorządu przekazał rodzinie wielofunkcyjnego robota kuchennego.
Może dalej rozwijać muzyczny talent
Podczas uroczystości poświęcenia domu, wszystkich gości u progu domu witał Karol,który przygrywał piękne melodie na nowym akordeonie. Pożar nie oszczędził jego instrumentów muzycznych, ale ludzi dobrego serca przekazali mu dwa nowe akordeony. Chłopak sam naprawił też nadpalone podczas pożaru organy.
- Tarnów w latach 90. Aż trudno uwierzyć, że tak wyglądał!
- Gdzie w Tarnowie kursanci najczęściej oblewają egzaminy na prawo jazdy [TOP 10 LOKALIZACJI]
- Wiktoria swą urodą czaruje nie tylko fanów żużla [ZDJĘCIA]
- Wysyp grzybów w lasach regionu tarnowskiego trwa [ZDJECIA]
- Tarnów. Znani absolwenci naszych liceów [GALERIA]