Nie on jeden skrytykował ostatnio terminarz finałowej rundy ekstraklasy, ale sieć polemizuje właśnie z nim, choć może trafniej byłoby napisać - atakuje właśnie jego. Zbiera wszystkie ciosy, choć pod jego opiniami oficjalnie, obiema rękami podpisują się Waldemar Fornalik czy Piotr Stokowiec. W obecnej rzeczywistości medialnej to nic dziwnego. Probierz przyciąga do siebie konfrontacyjnym stylem wypowiedzi oraz gotowością wchodzenia w interakcje i polemiki, a ponadto łatwiej rzucić się na jedno, często pozbawione kontekstu, zdanie, niż wsłuchać w argumenty grupy czołowych polskich szkoleniowców. Bo może trzeba by im wszystkim przyznać rację?
Oczywiście to łatwizna zadrwić z polskiego ligowca, który nie ma siły grać co trzy dni, bo przecież w Anglii dają radę. Tyle, że on właśnie również dlatego gra tutaj, a nie tam. Różnice między Premier League a ekstraklasą zaczynają się już na poziomie uwarunkowań genetycznych piłkarzy, ale może posłużymy się bardziej uchwytnym przykładem. Porównywać się zacznijmy, gdy przychody polskich klubów zaczną wynosić choć kilkadziesiąt milionów euro rocznie. Do tego czasu kalendarz kluczowej fazy sezonu układajmy tak, żeby kandydaci do mistrzostwa nie musieli po boisku powłóczyć nogami (jak ostatnio Lechia z Cracovią). Bo inaczej świadomie obniżamy poziom rozgrywek w momencie, który w teorii miał być ich promocyjnym kołem zamachowym i przyczyniać się do ich rozwoju. Można się zżymać i psioczyć, ale innej ligi, niestety, nie mamy i przynajmniej na razie mieć nie będziemy.
Są jednak ludzie, którym zależy, żeby to zmieniać. Z dyskusji, która dynamicznie toczy się wokół natychmiastowej zmiany systemu rozgrywek ekstraklasy, wnioskować można, że przebijają się ze swoimi sugestiami, wzbudzając ferment nie tylko na Twitterze. Gdyby więc powstawał Związek Zawodowy Trenerów Piłkarskich, to naturalny kandydat na prezesa i rzecznika już jest. Nawet z pewnym doświadczeniem w udanym łączeniu dwóch funkcji.
Kibice na meczu Cracovia - Lechia Gdańsk. Tak cieszyli się z...
Smoki, niedźwiedzie, bociany, węże, jest nawet jeden dinozau...
