Janusz Chwierut, prezydent Oświęcimia, przekonuje, że trzeba „poprawić” prawo, aby uniknąć bulwersujących wydarzeń nie tylko w Miejscu Pamięci i Oświęcimiu, ale też w całej Polsce. Rządzący w kraju nie podzielają chyba jednak tego poglądu, bo nikt z rządu nie przyjął zaproszenia na spotkanie zorganizowane przez lokalne władze.
Co dalej? - pytał prezydent, zapraszając do dyskusji posłów, samorządowców, przedstawicieli Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, policji oraz pełnomocnika Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Nie pojawili się zaproszeni: wicepremier Beata Szydło, szefowie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a także wojewoda i wicewojewoda małopolski.
Takie mamy prawo
Narodowcy zorganizowali przemarsz ulicami miasta, by upamiętnić polskie ofiary KL Auschwitz - przynajmniej taka była intencja zgłaszającego i przewodniczącego zgromadzenia Andrzeja Krawczyka. W marszu jednak „pierwsze skrzypce” grał Piotr Rybak, skazany za spalenie kukły Żyda. Wszystkie skandaliczne wydarzenia miały miejsce na parkingu przy muzeum i w strefie Pomnika Zagłady, kiedy zgromadzenie było już nielegalne i nieformalne.
- Nie jest prawdą, że wydałem zgodę na to zgromadzenie, bo nie mam takich możliwości - wyjaśnia prezydent Janusz Chwierut. Jak podkreśla, przepisy są tak skonstruowane, że może jedynie zakazać zgromadzenia, gdyby ku temu były wyraźnie przesłanki.
Również przebieg zgromadzenia w opinii policji i przedstawiciela miasta nie dawał podstaw do jego rozwiązania. Oficjalnie marsz zakończył się o godz. 11.20. Wtedy demonstranci powinni się rozejść, ale w grupach weszli na teren Miejsca Pamięci.
- Nie możemy „zamieść pod dywan” tych skandalicznych zachowań, bo nauczeni doświadczeniem wiemy, że one potem eskalują - mówi Janusz Chwierut. - Polską racją stanu jest, aby Oświęcim nie stał się miejscem konfliktu. Oczekuję aktywności tych, którzy mimo zaproszeń nie przyjechali na spotkanie. Nieobecność nie zwalnia ich od odpowiedzialności – dodaje.
Aby to szczególne miejsce i miasto, jakim jest Auschwitz i Oświęcim, nie stały się miejscem konfliktu, prezydent Chwierut zaproponował cztery rozwiązania: wprowadzenie zakazu organizacji zgromadzeń na terenach pomników zagłady i w ich strefach ochronnych, współdziałanie służb w zakresie monitorowania przebiegu zgromadzeń, dopuszczenie możliwości rozwiązania zgromadzenia przez inne podmioty niż przedstawiciel organu gminy oraz podjęcie skutecznych działań wobec osób i organizacji szerzących mowę nienawiści.
Znaki zapytania
- Intencje są szczytne, pytanie tylko czy zgodne z prawem. Musimy to zbadać - mówi Aleksandra Wentkowska, pełnomocnik terenowy Biura Rzecznika Praw Obywatelskich w Katowicach. - Idąc w kierunku ograniczeń, możemy posunąć się za daleko. Nie możemy zapominać, że obywatele mają prawo do gromadzeń.
Również dyrekcja Miejsca Pamięci ma sporo wątpliwości. - Zakaz dotknąłby naszych partnerów i inne wydarzenia, jak Marsz Żywych - mówi Anna Skrzypińska, zastępca dyrektora Państwowego Muzeum.
Najdalej idące propozycje dotyczyły natychmiastowego rozwiązania zgromadzenia, kiedy na jego czele stanie osoba skazana za zachowania ksenofobiczne i szerzenie mowy nienawiści.
- Ktoś, kto został skazany prawomocnym wyrokiem sądu i permanentnie zajmuje się organizacją takich marszów, powinien być przyczynkiem do natychmiastowego rozwiązania marszu - uznała poseł Marek Sowa. - Trzeba zmienić prawo. Nie ma naszego przyzwolenia na takie rasistowskie i ksenofobiczne zachowania.
W podobnym tonie wypowiadali się pozostali uczestnicy spotkania w Oświęcimiu.
- Naszą wspólną troską, władz samorządowych, rządu i Muzeum Auschwitz-Birkenau, powinno być takie działanie, aby uniknąć bulwersujących wydarzeń nie tylko w Miejscu Pamięci, ale również w innych miejscach w Polsce - mówił prezydent Janusz Chwierut. - Oczekuję aktywności rządzących w zmianie prawa. Nie-obecność nie zwalnia ich z odpowiedzialności - dodaje.
ZOBACZ KONIECZNIE