Sąd Apelacyjny w Krakowie uchylił wczoraj wyrok dożywocia dla Elżbiety M., która udusiła
w Tarnowie 8-letnią dziewczynkę. Uznał, że proces powinien zostać powtórzony. Sprawa zostanie ponownie rozpatrzona przez sąd w Tarnowie.
Elżbieta M., czekając na wczorajszy wyrok, nerwowo stukała kajdankami, którymi miała skute ręce. Pytana przez sąd, odpowiadała jednak szybko i bez zająknięcia. - Proszę o uchylenie wyroku
i ponowne rozpatrzenie sprawy - mówiła.
Od miesięcy Elżbieta M. stara się udowodnić, że jest chora psychicznie. Badano ją już trzykrotnie, jednak opinie biegłych były odmienne.
Krakowscy biegli, którzy dokonali oceny najwcześniej, uznali, że Elżbieta M., mordując 8-letnią Magdę, nie była świadoma tego, co robi.
Co innego twierdzą eksperci ze Starogardu Gdańskiego oraz z Pruszkowa. Ich zdaniem, opinia krakowskiego ośrodka opierała się na przestarzałych teoriach psychologicznych.
Po niezależnych od siebie badaniach eksperci z Pomorza i Mazowsza doszli do wniosku, że choć Elżbieta M. cierpi na zaburzenia świadomości i omamy wizualne, to jednak symuluje niepoczytalność.
Krakowski sąd uznał wczoraj, że tarnowscy sędziowie, aby wydać sprawiedliwy wyrok, powinni byli wyjaśnić wątpliwości, konfrontując prezentujących odmienne opinie biegłych. Dlatego uchylił wyrok sądu I instancji i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia.
Elżbieta M. zaczęła zabijać po tym, jak w 2000 roku jej 11-letni syn został zamordowany. Kobieta przeżyła szok. Była leczona psychiatrycznie. W 2003 roku zabiła po raz pierwszy. Zamordowała 21-letnią dziewczynę, rywalkę o względy mężczyzny, i spaliła jej zwłoki w windzie. Została wtedy skazana na 11 lat więzienia.
Zza krat wyszła wcześniej, ze względu na zły stan zdrowia. 31 marca 2006 roku, uprowadziła wracającą ze szkoły 8-letnią Magdę O. Wybrała ją przypadkowo przed szkołą.
Udusiła dziewczynkę w mieszkaniu.
Elżbieta M. twierdzi, że całego zdarzenia nie pamięta. "Ocknęła się" i zauważyła leżące przed nią zwłoki dziecka. Potem tłumaczyła, że to zmarły syn "kazał" jej zabić. Została zatrzymana, gdy chciała ukryć zwłoki dziewczynki. Próbowała je przewieźć ukradzionym dziecięcym wózkiem.
Do zbrodni doszło w piątek, jedyny dzień tygodnia kiedy dziewczynka wracała sama. W inne dni mama odbierała ją ze szkoły.