Czytaj także: Euro 2012: W Krakowie powstanie strefa kibiców na 100 tys. ludzi
Trzy Rybki" od dawna wzbudzały w nas ciekawość, bo ilekroć przechodziliśmy Szczepańską, tylekroć lokal świecił pustkami, przypominając bardziej witrynę sklepu z restauracyjnym wyposażeniem niż samą restaurację. Skoro jednak za pół roku Wayne Rooney ubrany w dres ma wsuwać tam kolację, to decyzja zapadła szybko. Raz kozie - i portfelowi - śmierć.
O tym, że progi hotelowego imperium rodziny Likusów są cenowo wysokie (oczywiście nie dla Rooneya, jego stać na całą ulicę razem z placem Szczepańskim) wiedzieliśmy od dawna. O tym, że bycie bogatym ma swoje liczne zalety - również. Ale wyleciało nam z pamięci, jak to jest płacić w imię snobizmu 35 złotych za całkiem przeciętną zupę.
Poczęstunki od szefa kuchni - pstrąg marynowany w wosku pszczelim oraz salceson z królika - nie porywały, ale też nie zniechęcały. Jednak pierwsze dania otrzeźwiły nas szybko. Krem z ziemniaków i porów ze speckiem, choć aksamitny zgodnie z kartą, po prostu był. Ravioli z dynią, choć ugotowane w punkt, miały resztki gniazd nasiennych w nadzieniu i mdły smak, którego nijak nie podbijały dwie szyjki rakowe.
Potem zabrnęliśmy w dania rybne. Nie przez przypadek. Raz, że zbliża się sezon na karpia, dwa - w diecie piłkarskiej ryby zajmują istotną pozycję. Dorada zapowiadała się nieźle: marchewka i groszek, purée i sos chrzanowy. Czyste, proste smaki nie zepsute nadmierną ilością przypraw i zbyt długim gotowaniem, tylko skóra ryby ciągnęła się bezwstydnie. Ale przy zębaczu znów nas złość zżerać zaczęła, bo był najzwyczajniej w świecie gorzki i to goryczą raczej niezamierzoną, której źródła należało się dopatrywać we włoskiej kapuście i spalonych pieczarkach.
Bardzo dobre i pięknie podane desery nie osłodziły nam jeszcze jednej wpadki tego wieczoru - wino, które nam podano, kosztowało dwa razy więcej niż to, o które prosiliśmy (ten sam szczep, ten sam region, ten sam producent, inny rocznik). Wystarczyła chwila nieuwagi i - bach - przy rachunku mina rzednie. Powiecie - wasza wina, odpowiemy - nieprawda.
To nie jest pierwsza lepsza knajpa, w której jedynym obowiązkiem kelnera jest doniesienie talerza do stolika, możliwie bez rozlewania. Na tym poziomie - nie tylko cenowym - kelner powinien być kompetentnym przewodnikiem niezależnie od tego, czy obsługuje pana w kaszmirowym garniturze i panią w perłach czy - hipotetycznie - emeryta-smakosza, który odkładał pieniądze po to, by spróbować czegoś pysznego. I nie przekonają nas argumenty, że to lokal dla gości z klasą. Bo co to za klasa, jeżeli w restauracji główną wartością dodaną są fotele Baxtera (to taki meblowy Bentley). Gdybyśmy chcieli sobie tylko posiedzieć, poszlibyśmy do salonu meblowego.
Jeżeli jednak po tym wszystkim liczycie na nerwowo-żołądkowy rozstrój Rooneya i jego słabą formę w finałowym meczu Euro przeciwko - daj Boże - Polakom, musimy was rozczarować - Anglicy zapewne przywiozą ze sobą własnego kucharza. Cała nadzieja więc w ich żonach, które przy okazji ostatniej podobnej imprezy puściły w sklepach milion funtów. Że będą marudne to pewne - w Starym do jedzenia nadają się tylko desery, a na mieście nie ma ani jednego sklepu Prady.
Trzy Rybki (Hotel Stary)
ul. Szczepańska 5
Krem ziemniaczano-porowy - 35 zł
Ravioli z dynią i rakami - 49 zł
Dorada - 79 zł
Polędwiczki z zębacza - 89 zł
Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię kandydatek!
Wybieramy najpiękniejszą sportsmenkę Małopolski! Weź udział w plebiscycie!
"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!