Czytaj także:
Ale teraz, dla dojrzałego, mocno dorosłego człowieka te dni mają inny wymiar. Jest tak, jakbym próbował wpisać swoje życie w Mękę Pańską. Próbuję prześledzić, gdzie mi się to już zgodziło, a gdzie mi się jeszcze nie zgadza.Podkreślam słowo "jeszcze". I jakbym tak potrafił przynajmniej kilka stacji wpisać w siebie - to pewnie byłoby to specjalnie intymne. Jest sąd Piłata nad Chrystusem, gdzie Piłat pyta, czy ty jesteś król żydowski, a On odpowiada nie wprost, tylko mówi, że przyszedł w imię prawdy. To jak ja bym sobie ustawił początek drogi i sam wybór drogi życiowej, to przecież w jakiejś tam milionowej cząstce wybrałem też drogę prawdy. To że chcę mówić ludziom o naszych radościach i słabościach, to też dzieje się właśnie w imię prawdy. I to zdeterminowało całe życie. Taką wybrałem drogę. Bo Droga Krzyżowa to przecież nie musi być tylko cierpienie, bo to jest wielka szansa na pełną refleksję nad wędrówką w imię misji, którą się niegdyś podjęło. Mając w to wpisane także niebezpieczeństwo upadku.
To co mnie najbardziej fascynuje w "upadku", to konieczność podniesienia się! Bo musi się wstać! Chrystus miał misję do spełnienia i to kazało Mu wstawać. Za wszelką cenę! I fascynujące jest to, że będą ci pomagać różni "Cyrenejczycy", będą ci pomagać bliskie "Weroniki", bliskie, ukochane osoby… Ale wstać musisz sam. Dwa razy upadłem w życiu, to były te moje upadki fizyczne, te choroby, wiele lat temu moje umieranie na serce, teraz to, co jest… To co pamiętam i z tamtego czasu, i teraz, na świeżo, to najważniejsze było i jest to, żeby wstać! Sztaby ludzi mi pomagały, ale wstać musiałem ja sam!
To bym dostrzegał dzisiaj przede wszystkim w filmie o Chrystusie, o Męce Pańskiej, takim jak pamiętny film Mela Gibsona. To dostrzegam dziś nawet w spektaklu "Rozmowy o życiu i śmierci", czyli w sztuce młodego dramaturga Krzysztofa Bizia, który to spektakl Krysia Janda ze mną i z Borysem Szycem zrobiła parę lat temu, a który szedł teraz, w Wielkim Tygodniu, ponownie w telewizji. Dobrze się to ogląda, bo też wszyscy gramy jak z nut! Do tego misterium Męki Pańskiej, odgrywane przez przepięknych aktorów pani reżyser Wycichowskiej, czyli tancerzy Teatru Polskiego. Dziś, patrząc na to - obserwuję aktora, który się podnosi. Patrzę, jak on wstaje; z jaką trudnością, ile go to kosztuje…
Padać jest łatwo! Ale podnoszenie się jest wielkim aktem przezwyciężania siebie. Dlatego tak sobie myślę, że może trzeci upadek - gdzieś przede mną? A w tym wszystkim ta ogromna samotność… Jesteś sam w tym wszystkim. I musisz być sam. Tak jak w śmierci jesteś sam. To i w upadku, który, niezależnie od pomocy innych, sam w sobie musisz przezwyciężyć. Pewnie nie tylko raz na rok się o tym myśli, ale dobrze, gdy choć raz na rok można to sobą wypowiedzieć.
Notowała Maria Malatyńska
Trwa plebiscyt "Superpies, Superkot!". Zgłoś swojego zwierzaka i zgarnij dla niego nagrody!
Euro 2012 coraz bliżej! Zobacz, co będzie się działo w Krakowie
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!