O tej porze roku jelenie zaczynają szykować się do zrzucania zbędnego poroża. Piękne wieńce ważące nawet po kilkanaście kilogramów. Wpierw jedna połówka, kilka kroków dalej druga. Wygodny zabieg, by nie obciążać kręgosłupa.
A gdyby tak kilka sztuk zechciało nagle razem pozbyć się pięknej ozdoby to znalazłbym prawdziwy skarb. Sunąłem górskim zboczem niczym pies gończy. Czułem ostrą woń zwierząt. Dotarłem do paśnika, gdzie myśliwi rozrzucili ze dwa baloty siana. Niestety ani śladu poroża.
Po chwili wpadłem na samotnego mężczyznę. Przysiadł na ściętym pniaku. Najwyraźniej konkurencja, lecz z ku mej nadziei, z pustymi rękoma. Czyli wciąż mam szansę na znalezisko. Nieśmiało zapytałem o jelenie. A tak, rzeczywiście przebiegły kilka minut temu.
Tropił je przez godzinę. Same szpicaki i badylarze. Prawie jednorodna i jednowiekowa młódź, ledwo odrosła od ziemi. Poroże rachityczne, nic nie warte. Jak twierdzi, ciężko coś znaleźć, po zbieraczy poroży wielu, a dorodnych rogaczy mało.
