MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Świdry z Glinika pojadą do Ameryki

Agnieszka Nigbor-Chmura
Agnieszka Nigbor-Chmura
W związku z realizacją kontraktu tylko do końca roku w Gliniku zatrudnią 50 osób. Potrzebni są spawacze, tokarze, frezerzy, szlifierze, ale i kadra zarządzająca projektem.

Dzięki temu kontraktowi docelowo produkcja w zakładzie wzrośnie o 40 procent, a zatrudnienie tylko do końca roku o około 50 osób. Już dzisiaj wiadomo, że w Gliniku potrzebni będą spawacze, tokarze, frezerzy, szlifierze, ale i kadra zarządzająca oraz inżynierowie, technolodzy i planiści.

- To bardzo dobra wiadomość - mówi Jadwiga Makowiec, wicedyrektorka gorlickiego pośredniaka. - W szeregach osób bezrobotnych na dzisiaj mamy bowiem 66 spawaczy. Każdy z nich ma doświadczenie zawodowe, ale różne poziomy uprawnień. W grupie frezerów - tokarzy są natomiast 22 osoby z doświadczeniem zawodowym, drugie tyle nie ma doświadczenia. Kłopot może być w zawodzie szlifierzy, bo tych z doświadczeniem jest zaledwie sześciu. Jeżeli firmy zgłoszą zapotrzebowanie do Powiatowego Urzędu Pracy, to spośród tych osób skierujemy im kandydatów do pracy - deklaruje.

Umowa, która daje gwarancję stabilizacji dla załogi i szansę na dalszy rozwój firmy została podpisana na przełomie tego roku. Wówczas Kuźnia Glinik oraz Narzędzia i Urządzenia Wiertnicze zawarły umowy o współpracy z dwoma czołowymi amerykańskimi koncernami działającymi w branży Oil&Gas na całym świecie.

- W ramach tych umów Kuźnia Glinik wykonała matryce i uruchomiła produkcję odkuwek, które następnie podlegają obróbce mechanicznej oraz cieplnej w NIUW Glinik. Finalnie powstaną z nich elementy świdrów oraz świdry wykorzystywane w wiertnictwie za ropą, gazem oraz innymi surowcami mineralnymi - komentuje Łukasz Petrus, wiceprezes zarządu Kuźni Glinik w Gorlicach.

Amerykański kontrakt to doskonała wiadomość w pięć lat po przejęciu Glinika przez katowicką spółkę TDJ i na 20. urodziny Zakładu Narzędzi i Urządzeń Wiertniczych.

- Do tej pory nasze produkty trafiały do Niemiec, Turcji, Norwegii, Francji, Włoch oraz Słowacji. Teraz świdry z Glinika podbijają nowe rynki. Pierwsze sześć dostaw trafiło właśnie do Stanów Zjednoczonych, ale też Kuwejtu, Chile, Egiptu i na Ukrainę - dodaje Adam Toborek, prezes NIUW.

Obydwaj prezesi przekonują, że tylko podpisywanie eksportowych umów z dużymi, światowymi koncernami daje stabilizację i szansę rozwoju firm, choć pociąga to za sobą konieczność sprostania nowym wytycznym i inwestowania w nowe technologie.

- By zrealizować amerykański kontrakt, będziemy musieliśmy uruchomić nową linię produkcyjną. Zostanie ona wyposażona w siedem obrabiarek sterowanych numerycznie oraz kilkanaście urządzeń towarzyszących - tłumaczy Adam Toborek.

Kuźnia Glinik natomiast już zakupiła skaner działający w technice 3D, wykorzystywany do stworzenia oprzyrządowania kuźniczego oraz do badań produktów.

- Na tym nie koniec, bo dla naszego biznesowego partnera musieliśmy znaleźć i zatwierdzić specjalny rodzaj stali, który był w stanie sprostać amerykańskim standardom. Sprowadzamy go teraz z Holandii - dodaje.

Już dzisiaj wiadomo, że wielkość zawartych kontraktów pozwoli na zwiększenie skali produkcji w NIUW o co najmniej 30-40 proc. a docelowo jej podwojenie. Dla Kuźni Glinik taki projekt to wzrost przychodów nawet o 20 procent.

- Ważne, że to nie jednorazowe zlecenie, ale kontrakt, którego pierwszy etap zakończy się pod koniec tego roku, a kolejny realizowany będzie przez kilka następnych lat.

Wiesław Mucha w Gliniku jest kowalem już od 37 lat. - Gdy przyszedłem do Kuźni, pracowało nas tu 1200 osób, jeszcze pięć lat temu zakład zatrudniał 500 osób. Dzisiaj 250-cioma parami rąk robimy to samo, co wtedy - mówi.

Choć praca kowala to kawał ciężkiej roboty, pan Wiesław nie narzeka. - Mamy zdecydowanie lepsze warunki sanitarne, zarząd inwestuje w park maszynowy. Dzięki ruchomym premiom, które zależą od wykonania pracy, wzrastają nasze pensje. Liczymy, że kontakt z Amerykanami doprowadzi do tego, że kwotę, którą dzisiaj zarabiamy brutto, będziemy z czasem dostawać na rękę ¬- dodaje.

Dzisiaj w Kuźni Glinik zatrudnionych jest 260 osób a w NiUW - 146. W Kuźni poza zleceniami z branży przemysłu naftowego realizowane są m.in. także te z branż motoryzacyjnej, energetycznej, kolejowej i górniczej.

- Jesteśmy przecież jedną z zaledwie czterech kuźni w kraju, które mają stosowny certyfikat do wykonywania zleceń dla klientów motoryzacyjnych. Prawie w każdej naczepie samochodu ciężarowego jeżdżą odkuwki Kuźni Glinik, dostarczamy także odkuwki do największego europejskiego przewoźnika kolejowego, jakim jest niemiecki Deutsche Bahn. Produkujemy także ostrza do cięcia karoserii i inny sprzęt ratowniczy do działań strażackich ¬- dodaje Łukasz Petrus. a

Rozmowa
Rozmawiamy z Łukaszem Petrusem, wiceprezesem Zarządu Kuźni Glinik

Panie prezesie. Nie ma Pan przysłowiowego „kaca” po tym, gdy pięć lat temu TDJ przejmował Glinik i zwalniał - z Kuźni 210 osób, a z NIUW kolejne ponad 100?

Przyszedłem do firmy rok później, choć jeszcze do niedawna na własnej skórze odczuwałem gorycz tamtej pigułki, którą wspólnie przyszło nam przełknąć. Nie mam jednak wątpliwości, że było to konieczne, aby obie te firmy mogły przetrwać i dzisiaj się rozwijać.

Dziwi się Pan? Glinik zawsze był największym pracodawcą regionu. Były czasy, że zatrudniał 8000 ludzi, pięć lat temu było ich jeszcze 2000, teraz zaledwie nieco ponad 1000 w trzech zakładach. Ludzie bali się, że chcecie firmę zaorać…
Restrukturyzacja była konieczna, bo zatrudnienie było za duże względem pakietu zamówień, jakie realizowała firma oraz tego, jak zorganizowani są nasi najwięksi konkurenci. By ograniczyć koszty, musieliśmy także zmniejszyć powierzchnię gruntów i budynków, zmodernizować i zautomatyzować urządzenia oraz zoptymalizować zużycie prądu, wody i gazu. Firma musi zarabiać i się rozwijać, zdobywać nowe zamówienia - wtedy może zwiększać zatrudnienie - do tego dążymy.

Kiedy przyszedł moment, że mogliście liczyć na większą wyrozumiałość pracowników?
Z moich obserwacji wynika, że zdobycie ich zaufania trwało prawie cztery lata. Wtedy coś się zmieniło, a ludzie zrozumieli, że 25 milionów złotych wydane na inwestycje, w tym m.in. na modernizację wydziału kucia swobodnego, który stał się najnowocześniejszym w Polsce i jednym z kilku tego typu w Europie, to szansa na rozwój zakładu.

Pewnie duży wpływ na ich opinię miały warunki pracy?
Tak. Powstał nowy biurowiec, nowe szatnie i sanitariaty. Utrzymaliśmy i wyremontowaliśmy zakładową stołówkę, bo nasi pracownicy pracujący w ciężkich warunkach, dostają ciepłe posiłki. Dodatkowo wprowadziliśmy nowy system wyposażania w odzież roboczą - każdy z nich otrzymał ubranie szyte na miarę, które po kilku dniach pracy wrzuca do brudownika, a w szafce indywidualnie przypisanej do osoby czeka czysty komplet.

Ile wynosi średnia miesięczna pensja brutto w Gliniku?
To teraz od trzech do czterech tysięcy brutto, przy czym składa się na nią pensja zasadnicza, premia i nadgodziny.

To satysfakcjonuje ludzi, przecież pracują bardzo ciężko?
Pewnie każdy chciałby zarabiać więcej. Jeśli będą zamówienia, dobre zagraniczne kontrakty, myślę że i wynagrodzenia będą rosły.

Rozmawiała Agnieszka Nigbor-Chmura

Gazeta Gorlicka

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska