https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szpadzistka Renata Knapik-Miazga: Jeżeli wrócę na planszę, to zrobię wszystko, żeby sięgnąć po mistrzostwo olimpijskie

Krzysztof Kawa
Renata Knapik-Miazga podczas powitania po igrzyskach przez klub AZS AWF Kraków w auli uczelni
Renata Knapik-Miazga podczas powitania po igrzyskach przez klub AZS AWF Kraków w auli uczelni Andrzej Banas
- Co teraz? Na razie czeka mnie roztrenowanie, muszę sobie trochę dłużej odetchnąć od szpady – mówi nam Renata Knapik-Miazga, zawodniczka AZS AWF Kraków, która wraz z koleżankami z drużyny sięgnęła w Paryżu po brązowy medal igrzysk olimpijskich. Dodaje, że jeśli wszystko dobrze się ułoży po realizacji rodzinnych planów, jej powrót na planszę może zaowocować kolejnymi wielkimi sukcesami dla polskiej szermierki.

W trakcie sierpniowego spotkania w auli AWF zorganizowanym przez klub AZS AWF Kraków powiedziała pani znamienne zdanie, że skoro Aleksandra Jarecka będzie kontynuować karierę, to „ja postaram się ją wesprzeć”. Proszę rozwinąć ten wątek, bo wiemy, że już przed ubiegłorocznymi mistrzostwami świata myślała pani o zakończeniu startów. Czy po zdobyciu złotego medalu mistrzostw i brązowego igrzysk olimpijskich odzyskała pani motywację?
Szczerze mówiąc, trzy ostatnie lata były dla mnie bardzo trudne i stresujące. Wynikało to nie tyle ze spraw sportowych, co – jakby to ująć – okołosportowych. Kocham rywalizację, ale mam też swoje plany rodzinne. Do następnych igrzysk zostały jednak cztery lata, więc gdyby wszystko się dobrze ułożyło, to nie byłoby problemu z tym, żebym wróciła do sportu po zrealizowaniu moich planów. Natomiast życie kreśli różne scenariusze, a ja jestem zwolenniczką równej rywalizacji. By toczyła się na równych zasadach i w transparentnych warunkach.

Brzmi to bardzo tajemniczo. Rozumiem, że były do tej pory problemy związane z równym traktowaniem zawodników przez związek szermierczy?
Pewnych rzeczy nie powinnam oceniać, choć przecież one też mnie bezpośrednio dotyczyły w różnych sytuacjach na sali. Myślę, że nadejdzie czas, by porozmawiać na te tematy. Natomiast jeżeli chodzi o moją dalszą karierę, to powiem tylko tyle, że po powrocie do sportu chciałabym ją kontynuować w przyjaznej atmosferze, w warunkach normalnej rywalizacji.

W grudniu kończy się pani kontrakt na pracę trenerki w Pennsylvania State University. Czy zamierza go pani przedłużać?
Zacznę od tego, że parę lat temu w ogóle nie chciałam gdziekolwiek wyjeżdżać. Po igrzyskach w Tokio było mi bardzo trudno, nie do końca wiedziałam nawet co ze sobą zrobić. Trzy lata w dojrzałym wieku sportowym to jest bardzo długi okres, natomiast za każdym razem, kiedy decydowałam się na kolejny rok treningu, robiłam to w tym celu, żeby wygrać mistrzostwo świata. Kilka miesięcy po igrzyskach zdobyłyśmy brązowy medal. Miałyśmy zupełnie inną drużynę i było to bardzo trudne do osiągnięcia, a mimo to w decydującej partii pokonałyśmy Francuzki. Rok później sięgnęłyśmy po mistrzostwo świata. Ja już wcześniej miałam propozycje z różnych klubów zagranicznych. Praca w Stanach realizuje moje potrzeby rozwoju i sukcesu. Sukcesu w sensie osiągania go przez moich zawodników. Nie widzę na razie możliwości, żeby pracować tutaj na miejscu.

Ale jak pani widzi możliwość godzenia pracy w USA z przygotowaniami do zawodów? Czy byłaby pani trenerką dla samej siebie?
W roku kwalifikacyjnym do igrzysk łączyłam pracę i mój własny trening, więc to jest możliwe do pogodzenia jeśli odpowiednio ułoży się kalendarz startów. Od ośmiu lat pracowałam z dziećmi i z młodzieżą, a od roku także z seniorami, więc wiem, jak to robić. Mam kontrakt na rok i zobaczymy co będzie. Na pewno jeśli Ola zostanie w sporcie, to będzie łatwiej, bo jeżeli jest mocny zespół i mocna rywalizacja, to jest łatwiej trenować. Mi było dużo łatwiej w tym roku, kiedy Ola deptała mi po piętach. W tym sezonie pokazywała niezwykłą formę na zawodach i na obozach, gdzie nie oddała mi nawet jednego trafienia. Jeżeli ktoś tak mocno z tobą rywalizuje, to twój poziom sportowy wzrasta i jest dużo łatwiej. Bo bycie liderem wcale nie jest łatwe. Cały czas jeździłam czy to do Francji, czy na Węgry, żeby się rozwijać i wciąż mieć możliwość rywalizowania o największe tytuły.

Czy prowadząc zajęcia z szermierki na uniwersytecie w USA nadal by pani współpracowała ze swoim trenerem z AZS AWF Kraków Radosławem Zawrotniakiem?
Pracowałam w Stanach przez dwa i pół miesiąca i przez ten czas byliśmy z Radkiem w stałym kontakcie, on też uczestniczył we wszystkich Pucharach Świata, więc podczas turniejów robiliśmy krótkie lekcje. Byłam bardzo dobrze przygotowana do początku sezonu i do początku roku, więc nie było „ucieczki” techniki. Progresja w moim wieku nie jest łatwa, natomiast od początku kwietnia byłam w Polsce i tu dzień w dzień przygotowywałam się z Radkiem do igrzysk. Co będzie teraz? Na razie czeka mnie roztrenowanie, muszę sobie trochę dłużej odetchnąć od szpady. Jeśli wrócę do sportu dwa lata przed igrzyskami, to na pewno będę musiała podjąć na nowo zajęcia z trenerem. Nie da się tego zrobić na pół gwizdka i nie da się trenować zdalnie. Ja nie jestem osobą, która potrafi trenować tylko trochę, licząc, że może coś z tego wyjdzie. Jeżeli wrócę na salę po okresie roztrenowania czy na dwa lata przed igrzyskami, to zrobię wszystko, żeby sięgnąć po mistrzostwo olimpijskie.

Jak pani, jako liderka kadry szpadzistek w Paryżu, przeżywała z boku ostatnią walkę z Chinkami o medal olimpijski Aleksandry Jareckiej? To musi być bardzo trudne, gdy nie ma się wpływu na przebieg walki.
Jedyne co możemy zrobić stojąc w boksie, to zachować spokój i nie okazywać osobie, która stoi na planszy, emocji, przede wszystkim negatywnych emocji. Trzeba ją wesprzeć jakby to była normalna sytuacja, bo to jest normalna sytuacja. Przecież na planszach spędzamy wiele tysięcy godzin, podobnie było na mistrzostwach świata.

Chodzi o to, żeby dać zawodnikowi taki komunikat, który mu pomoże. Starałam się komunikować z Olą bez obciążania jej informacją, że ogląda nas ileś tam milionów osób przed telewizorami, a my walczymy o medal igrzysk olimpijskich. Gdy zaistnieje sytuacja, że do końca walki zostanie 4,5 sekundy, to należy spokojnym, wolnym tonem przekazać jej, że trzeba po prostu zadać trafienie.

Sytuacja się nie zmienia, ty masz zadać trafienie. Czas się skrócił, ale generalnie jest tak, jakbyśmy były na sali prowadząc trening z założeniami. I Ola, gdy to ode mnie usłyszała, po prostu kiwnęła głową. Byłyśmy w ogóle w dobrej dyspozycji psychicznej i ona przyjęła zadanie, a przez to, że bardzo sumiennie pracowała i i świetnie walczyła, mogła to zrealizować. Miała plan, który zakładał ruch w pierwsze albo w drugie tempo, a że Chinka nie uciekała, to była sposobność zadania trafienia. W drugiej sytuacji (w dogrywce o brązowy medal – przyp.) chodziło o rozegranie priorytetu i Ola wiedziała, że musi utrzymać inicjatywę i znaleźć możliwość zaatakowania Chinki. Oczywiście nie miałam na to wpływu, ale miałam pełne zaufanie do Oli, bo wiedziałam, jak pracowała na sali, więc to mnie nie stresowało. Z Radkiem Zawrotniakiem wielokrotnie rozmawiamy o różnych sytuacjach i analizujemy, jak się zachować na planszy. Ola jest w świetnym wieku, była na igrzyskach w świetnej formie, widzieliśmy, że potrafi zdziałać cuda i w końcówce meczu z Chinkami żadne zadanie nie było dla niej straszne.

Renata Knapik-Miazga podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu
Renata Knapik-Miazga podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu Szymon Gruchalski

Czyli to pani na 4,5 sekundy przed końcem walki przekazała Oli Jareckiej komunikat. Jak on dokładnie brzmiał?
Dokładnie tak: „Ola, teraz trzeba będzie zadać trafienie. Zostanie 4,5 sekundy i trzeba zrobić to, co wcześniej, czyli zadać trafienie. Musisz zrobić to samo, trzymaj inicjatywę”. Powiedziałam jej to spokojnym tonem i ona tylko pokiwała głową, poszła na linię wyjściową i to zrobiła. To jest niesamowite, ale to efekt wielu, wielu godzin pracy, ponadto my się znamy dwadzieścia lat. Ją wystarczyło utwierdzić wolnym tonem w przekonaniu, że wszy-stko je-st w po-rzą-dku. I tyle. Ale żeby mnie było stać na taki komunikat, to ja też muszę być w dobrej dyspozycji, muszę umieć zachować spokój i podzielić się z walczącą osobą odpowiedzialnością, by miała poczucie, że nie jest sama.

A jak się zachował w tej sytuacji trener Bartłomiej Język?
Wiem, że trener był za moimi plecami z Martyną Swatowską-Wenglarczyk i gdy Ola podeszła po prostu szybko zdecydowali: Niech Renata powie. Wielokrotnie, jeżeli chodzi o komunikację w boksie, zachowujemy demokratyczny styl i jeżeli ustalamy coś wspólnie, to się tego trzymamy. Jeżeli zawodnik w takiej konkurencji jak nasza, bierze odpowiedzialność za pewne rzeczy, to stoję na tej planszy wraz z tą osobą, bo brałam udział w podejmowaniu tej decyzji.

To tak jak z decyzją moich rodziców, którzy wysyłali mnie do Krakowa, gdy miałam 16 lat, a ja wtedy myślałam, że to ja sama podjęłam decyzję o wyjeździe. Po latach zrozumiałam, że to jednak była decyzja moich rodziców i ale oni dali mi złudne przekonanie, że muszę sobie poradzić i ich nie zawieść. To jest mniej więcej taki mechanizm. Dzięki temu mamy siłę sprawczą i nikt się nie ogląda na drugą osobę, ale zarazem wiemy, że mamy wsparcie i jeżeli ktoś przegra, to będzie za nią następna osoba, która to pociągnie.

A propos pani w wieku 16 lat. Aleksandra Jarecka powiedziała, że zdobyłyście medal olimpijski w dwudziestą rocznicę znajomości, co oznacza, że poznałyście się zaraz po tym, jak rodzice wysłali panią z Tarnowa do Krakowa, prawda?
Zgadza się. Miałam wtedy 16 lat, a Ola 8-9. Byłam wtedy beznadziejnym sportowcem. Ponieważ ze względów zdrowotnych nie mogłam trenować prawą ręką, to wymyśliłam sobie, że będę ćwiczyć lewą. Nie znałam się na sporcie, więc stwierdziłam, że łatwiej mi będzie w szpadzie i porzuciłam floret, tymczasem okazało się że w szpadzie rywalizacja jest dużo większa i jest nie tyle trudniejsza technicznie, ile odmienna, bo każdy błąd jest karcony trafieniem. Zaczęłam więc dojeżdżać na treningi w Krakowskim Klubie Szermierzy, a Ola zapisała się tam na zajęcia jako mała dziewczynka, no i tak się poznałyśmy. Wtedy do głowy mi nie przyszło, że będziemy reprezentować Polskę, tymczasem razem zdobyłyśmy już bardzo wiele trofeów i pucharów, a teraz nasza wspólna historia została zwieńczona medalem igrzysk.

Rozmawiał Krzysztof Kawa

      

Sportowy24.pl w Małopolsce

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska