Na lodzie wygląda może trochę niepozornie, bo nie należy do potężnie zbudowanych hokeistów, ale serca do walki mu nie brakuje. Był jedną z wiodących postaci ćwierćfinału EUHL, w którym „Szable” pokonały rumuńską Sapientię. W decydującym spotkaniu zdobył dwa gole, prowadząc oświęcimian do zwycięstwa 4:2.
- W półfinale przeciwko Pradze nie jesteśmy bez szans – uważa Szymon Fus. - Wprawdzie w fazie zasadniczej przegraliśmy tam 2:4 i 1:10, ale pierwszy mecz był cały czas „na kontakcie”. Czwartego gola Czesi strzelili po wycofaniu przez nas bramkarza. Na drugi mecz spuszczamy zasłonę milczenia.
Można wnioskować, że oświęcimianie nie zdążyli się zregenerować po pierwszym meczu, rozgrywanego nazajutrz, ale to nie jest do końca prawda.
- Jednym z naszych mankamentów jest to, że - jak stracimy w krótkim czasie dwa gole - nie potrafimy utrzymać dłużej wyniku, tylko wszystko nam się wali niczym domek z kart – tłumaczy Szymon Fus.
Walka przeciwko rumuńskiej Sapienti rozstrzygnęła się w maksymalnej liczbie trzech spotkań. Najpierw była wygrana 3:1, potem była porażka 5:9 i na koniec zwycięstwo 4:2.
Młody zawodnik potrzebuje gry
Szymon Fus pochodzi z Sanoka. Właśnie tam, w sezonie 2020/21, dostawał szansę gry w ekstraklasie. Głównie w czwartej formacji, a wiadomo, że one, przy „ciasnym” wyniku, zostają w boksie. Uzbierało się tego jednak 17 spotkań.
- Po zakończeniu sezonu w rodzinnym Sanoku nikt nie podejmował ze mną rozmów o ewentualnej umowie na kolejny sezon. Po pojawieniu się ofert z Oświęcimia i możliwości gry w drużynie akademickiej, chętnie przyjąłem ofertę – podkreśla napastnik. - Zawodnik wchodzący w seniorskie granie potrzebuje przede wszystkim grania, często pod presją wyniku.
Nie uważa, aby przeprowadzka do Oświęcimia była krokiem do tyłu. Sam zawodnik przyznaje, że być może przy pierwszym podejściu nie był jeszcze gotowy na grę w seniorach.
W Oświęcimiu grę w międzynarodowych rozgrywkach akademickich łączył z występami na zapleczu ekstraklasy. Często oświęcimska drużyna musiała walczyć wąską kadrą, co jednak tylko wpłynęło na rozwój utalentowanego zawodnika.
- Czuję, że zrobiłem spory postęp w hokeju. Pewnie czuję się w tercji obronnej przeciwnika. Poprawiłem siłę strzału. Znacząco podciągnąłem się w grze obronnej, eliminując juniorskie błędy – wylicza Szymon Fus. - To są moje subiektywne odczucia, ale ocenę mojej postawy zostawiam trenerom i kibicom.
Atutami szybkość i dynamika
Miło w meczu patrzeć na chłopca, potrafiącego zgubić przeciwnika. Jak ten „mały” zacznie krążyć, to ten „duży” już nie może zdążyć, parafrazując wiersz Juliana Tuwima można zobrazować jeden z atutów zawodnika, czyli szybkość.
- Muszę w jakiś sposób nadrobić niewielkie braki we wzroście – tłumaczy z uśmiechem Szymon Fus. - Szybkość zawsze można też poprawić, ale do tego trzeba specjalistycznych zajęć. Sam zawsze pracowałem nad techniką kija, wykorzystując do tego w domowych warunkach piłeczkę, czy jakieś małe krążki.
Liczby dobre dla napastnika
W międzynarodowych rozgrywkach, w fazie zasadniczej, zdobył 10 goli, dorzucając do tego dziewięć asyst. Z play-off zdobył cztery gole, dokładając dwa podania otwierające kolegom drogę do bramki.
- Podobno od napastnika wymaga się minimum bramki na mecz. Skoro mam średnią nieco wyższą od minimalnej, to powinienem być zadowolony. To nie znaczy, że mam spocząć na laurach – uważa Szymon Fus.
Nie uważa, że mecze przeciwko Rumunom były najlepsze w jego wykonaniu. Z kolei gol na wagę zwycięstwa w dogrywce, w Trencinie 4:3, choć szczególny, to jednak został ustawiony na drugim miejscu.
- Najlepiej czułem się w meczach przeciwko Nitrze, w każdym ze zwycięskich spotkań 5:3 i 10:3, zdobyłem po jednym golu, ale właśnie te pojedynki wspominam najmilej. Czułem się w nich bardzo dobrze – twierdzi Szymon Fus.
W przeszłości grywał także w piłkę nożną. Na boisku występował na boku pomocy, bo właśnie tam potrzebni są szybcy zawodnicy. W pewnym momencie musiał dokonać wyboru, bo nie dało się pogodzić uprawiania obu dyscyplin. Postawił na hokej. Uważa, że dokonał dobrego wyboru.
Bądź na bieżąco i obserwuj
