Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tańcz mamo! Krakowska szkoła Heleny z Ukrainy

Katarzyna Janiszewska
Helena Kipricz z Ukrainy tańczy od 11 lat
Helena Kipricz z Ukrainy tańczy od 11 lat Andrzej Banaś
19-letnia Helena z Ukrainy przyjechała do Polski studiować dziennikarstwo. A że jest pracowita i pomysłowa, prowadzi kursy tańca. Drugich takich zajęć w Krakowie nie ma: młode mamy mogą uczyć się salsy czy hip-hopu nie rozstając się ze swoimi pociechami.

Na początku Sonia zasypiała w rytm kubańskiej salsy, przy kołysząco-kojącym ruchu maminych bioder. Jeszcze wtedy w nosidełku, mały szkrabik, niechodzący. Teraz kiedy mama powtarza przed lustrem hip-hopowy układ, berbeć kręci się między nogami innych tańczących mam. Albo je. Albo siedzi w kąciku i bawi się z innymi dziećmi. W zależności od nastroju.

Helenie Kipricz, instruktorce tańca, taki mały żłobek na sali treningowej zupełnie nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. To główne założenie projektu „Tańcz mamo!”.

Helena

Tak naprawdę wszystko zaczęło się od korepetycji z polskiego. Helena Kipricz, lat 19, Ukrainka, zaczęła uczyć inne dziewczyny ze Wschodu, które niedawno osiedliły się w Krakowie. No i jedna z pań zapytała, czy mogłaby przychodzić z dzieckiem. Helena pomyślała: Czemu nie? To nie problem.

- Mnie dziecko na zajęciach nie przeszkadza, mogę poczekać dwie, trzy minuty, żeby załatwiło swoje sprawy, zjadło, czy co tam potrzebuje - mówi Helena. - Nie powiem, żebym bardzo lubiła dzieci. Nie mam rodzeństwa, nie wiem, jak się z dziećmi obchodzić. Ale pracuję z mamami. Jak się dziecko denerwuje, to puszczam film animowany i mama słucha, uczy się, a dziecko się uspokaja.

W tej sytuacji pomysł ze szkołą tańca dla mam i dzieci wypłynął jakby naturalnie. Tym bardziej że Helena tańczy od 11 lat. Na Międzynarodowym Turnieju Tańca w Kijowie zdobyła Grand Prix. Zdecydowała się podjąć wyzwanie.

- Lubię wymyślać swoje układy, ciągle coś nowego, nie mogę sobie powiedzieć stop - opowiada. - Zawsze myślałam, jak to będzie fajnie, kiedy będę dorosła i będę prezentować swoje tańce. Marzyłam, że kiedyś zostanę trenerem. A te zajęcia to taki fajny start. Moim celem jest, żeby mama była fit i mogła robić to, co lubi. Nie istnieje taki rodzaj tańca, jak z dzieckiem na brzuchu i w tym jest nasza oryginalność.

Mamy

Zajęcia są międzynarodowe, Helena mówi do kursantek po polsku i po rosyjsku. Mamy skrzykują się przez Facebooka: Hej, tańczymy jutro, godz. 18, na Ugorku. Kto chętny? Muszą się zgłosić minimum trzy panie, aby zajęcia się odbyły. Helena jest elastyczna, tańce dopasowuje do potrzeb mam. Nie pasuje godz. 18, lepiej o 17? Dobrze, może być wcześniej. Czwartek zły? No to w piątek. Zmiany są częste, trudno, taka specyfika pracy. Wszystko dla mam.

Na zajęciach u Heleny mamy nie muszą się wstydzić pociążowego brzuszka, tego, że tu i ówdzie trochę za dużo zostało, że nie są tak gibkie i elastyczne jak wcześniej. Nie muszą się porównywać do pięknych, szczupłych, wymuskanych bezdzietnych, mających mnóstwo wolnego czasu. Które nie musząc prać, prasować, gotować przecieranych zupek, zdążą przed wyjściem efektownie podmalować oko.

- Tu mamy przychodzą w dresie, adidasach, na sportowo - mówi Helena. - Jakbyśmy miały myśleć jeszcze o stroju, to z niczym byśmy nie zdążyły.

Kącik dla maluchów organizuje się naprędce: wystarczy kocyk, kołdra, mamy przynoszą zabawki, coś do jedzenia. I już. Można tańczyć.

Na rozgrzewkę fitness, bierzemy hantelki do rąk - raz, dwa, trzy, cztery! Trochę pilatesu też nie zaszkodzi. Wszystko z umiarem, bo mamy nie w tak dobrej kondycji, a zajęcia mają służyć ich zdrowiu, to po pierwsze. Dziś będą elementy hip-hopu. Następnym razem taniec wschodni. Za każdym razem coś innego: funk, salsa, jazz. To taniec dla przyjemności. Nie trzeba mieć perfekcyjnych ruchów i na pamięć uczyć się choreografii. Nie ma podziału na poziom podstawowy i zaawansowany. Jest pełen spontan. Mamy tańczą, jak potrafią.

- Jeśli się uda, są zadowolone, jak nie - trudno - mówi Helena. - Mama to niezwykły człowiek i trzeba myśleć o jej zdrowiu, żeby wszystko było dobrze. W innych szkołach zajęcia są trudne. Kobiety przychodzą, bo chcą startować w konkursach. Mamom tego nie trzeba. Chcą się wytańczyć, nauczyć czegoś fajnego dla męża. Ważne, by w kobiecie była gracja, plastyka.

Taniec

Anastazja Beynart, Rosjanka z Petersburga, urodzona na Syberii, od ponad pięciu lat mieszka w Polsce. Bardzo chciała tańczyć tak jak było to przed ciążą. Ale z dzieckiem - Sonia, o której mowa na początku, to właśnie jej córeczka - to nie taka prosta sprawa.

- Mąż wraca późno wieczorem, kiedy mała już śpi - opowiada Anastazja. - Nie mogę jej zostawić, bo cały czas karmię piersią. Ona co chwilę chce jeść, dlatego mnie trudno się wyrwać z domu. A tu mogę córeczkę zabrać z sobą i w tym samym czasie zrobić coś dla siebie. Nikt się nie denerwuje, że są dzieci, że biegają po sali, bo wszystkie panie przychodzą z dziećmi. Dla córki to fajne zajęcia, rozwijają zmysł muzyczny, poczucie rytmu. Widzi, że mama jest czymś zajęta i potrzebuje czasu dla siebie.

Żeby prowadzić takie zajęcia trzeba być cierpliwym. Czasem Helena coś zaplanuje, ale to nie wychodzi, bo musi dopasować ruchy do mam. A mama musi wziąć dziecko na ręce, żeby nie płakało. Albo tańczy, a dzieci dokazują, przeszkadzają, jedzenie fruwa po sali. Trzeba się uśmiechnąć.

- To jest bardzo dziwne, ale jakimś cudem wszystko nam się udaje zrobić - uśmiecha się Helena. - W tańcu wyrażam emocje, nastrój, to co mam w sercu. Jest sesja, stres, a ty tańczysz i o niczym innym nie myślisz. Taniec to wysiłek, po zajęciach jestem zmęczona, ale lepiej się czuję. Bo taniec inspiruje, daje zadowolenie. I to chcę przekazać mamom. Chyba się udaje, bo mamy na zajęciach się uśmiechają.

Ukraina

Helena przyjechała do Krakowa półtora roku temu. Studiuje dziennikarstwo na Krakowskiej Akademii im. Frycza.

- Nie byłam zadowolona ze studiów na Ukrainie, zależało mi na europejskim dyplomie, bo daje więcej możliwości pracy - tłumaczy. - Trochę się bałam jak to będzie w Polsce. Ale mamy podobne języki, podobną kulturę, jesteśmy Słowianami.

Mama Heleny jest nauczycielką historii, nie chciała, żeby Helena uczyła. Ale z tych korepetycji z polskiego bardzo się cieszy. Mama pisze też wiersze, scenariusze do występów kabaretowych. Tata gra na gitarze, perkusji, fortepianie. Bierze się za różne prace, by opłacić studia córki.

- Taka artystyczna rodzina - mówi Helena. - Lubimy scenę, nie boimy się występować. Wszystko robimy razem. Inni studenci cieszą się, że są daleko od domu, bo mają wolność, swobodę. Ja tak nie chcę. Wolałabym, żeby rodzice mieszkali gdzieś blisko mnie. Wkrótce tak będzie. Już ja coś wymyślę, żeby ich tu sprowadzić.

***
„Tańcz mamo!”
Zajęcia odbywają się w Krakowskiej Szkole Tańca na ul. św. Gertrudy lub na Ugorku. Wstęp kosztuje 15 zł (5 zł bierze Helena, reszta idzie na pokrycie kosztów wynajmu sali). Aby zajęcia się odbyły, muszą się zapisać co najmniej trzy mamy. Jeśli jest więcej mam, Helena obniża cenę, jak mniej - trzeba trochę podwyższyć.
Zapisać można się przez internet. Wystarczy dołączyć do wydarzenia na facebookowym profilu „Tańcz mamo!”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska