Był w drugiej klasie liceum, kiedy w Kongo został zamordowany jego wujek - ks. Jan Czuba. To wówczas ostatecznie zdecydował o tym, że również chce pójść w jego ślady i zostać księdzem. Wtedy nie myślał jeszcze o pracy na misjach. Ta decyzja dojrzewała w nim przez kilka lat. Pochodzący z Pilzna ks. Sławomir Czuba od sierpnia będzie pracował w norweskim Trondheim.
Wujek wybrał południe, ja jadę na północ
Swoją wolę wyjazdu do pracy za granicą zgłosił ordynariuszowi diecezji jesienią ubiegłego roku. - Afryka na razie nie wchodzi w grę. Moi rodzice, zwłaszcza mama, nie zrozumieliby decyzji, że chcę jechać tam, gdzie zginął wujek, którego śmierć tak mocno przeżyli. Zresztą, po rozmowie z księdzem biskupem, sam zdecydowałem obrać inny kierunek posługi. Księża są potrzebni nie tylko w Afryce czy w Ameryce Południowej, ale również na zachodzie i północy Europy, gdzie w ostatnich latach wyemigrowało za pracą bardzo wielu Polaków - mówi młody kapłan, wyświęcony w 2008 roku.
Jedzie do Trondheim, gdzie proboszczem też jest Polak, a do pomocy ma m.in. Norwega i Wietnamczyka. - Polacy stanowią tam wprawdzie najliczniejszą liczbę wiernych podczas nabożeństw, niemniej jednak msze święte odprawiane są w różnych językach. Norweskiego jeszcze nie znam, ale zaraz po przyjeździe zapiszę się na kurs, aby się go jak najszybciej nauczyć - wyjaśnia.
Biskupi proszą o kapłanów z Polski
Norwegia to nowy kierunek zagranicznych wyjazdów kapłanów z diecezji tarnowskiej. - Posyłamy ich tam w odpowiedzi na apel sprzed kilku lat papieża Benedykta XVI o "podzielenie się darem powołań kapłańskich" i dlatego, że proszą nas o nich tamtejsi biskupi - mówi ks. Krzysztof Bułat, wikariusz biskupa tarnowskiego do spraw formacji stałej duchowieństwa. Jak dodaje, decyzję o wyjeździe do posługi poza granicami kraju podejmuje sam kapłan. - Odbywa się to zawsze w porozumieniu między ordynariuszem tarnowskim a biskupem diecezji, w której będzie pracował. Kapłan nie może jechać sobie, gdzie chce, ale tylko tam, gdzie jest potrzebny - dodaje.
W Norwegii pracowało do tej pory pięciu kapłanów z diecezji tarnowskiej, w tym - od roku - kuzyn ks. Sławomira Czuby, ze strony rodziny mamy.
- Byłem u niego przez tydzień, aby przyjrzeć się z bliska, jak to wygląda w praktyce i ten wyjazd dodatkowo utwierdził mnie w przekonaniu, że dobrze wybrałem - mówi ks. Czuba.
Do Norwegii jedzie wspólnie z pięcioma kolejnymi, tarnowskimi kapłanami. W sumie będzie ich tam teraz pracować dziesięciu.
Jak dowiedzieliśmy się w tarnowskiej kurii, równie dużo próśb o naszych księży płynie do Tarnowa z Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i Irlandii, czyli z krajów, gdzie wyemigrowało w ostatnich latach za pracą najwięcej rodaków.
W Loulombo pamiętają ks. Jana Czubę
Powołanie ks. Sławomira do kapłaństwa - jak sam przyznaje - rodziło się pod wpływem wujka-misjonarza, który przyjeżdżając co kilka lat na wypoczynek do Polski, zabierał go m.in. w góry.
- W domu nie mówił nam o wielu rzeczach, aby nas nie niepotrzebnie martwić. Dopiero po latach, od innych księży, dowiedzieliśmy się, że w zawierusze bratobójczych walk na misji w Kongo kilkakrotnie uchodził z życiem w dramatycznych sytuacjach. Mógł wracać do kraju, ale został na miejscu, bo kochał tych ludzi i czuł się za nich odpowiedzialny - mówi ks. Sławomir.
Na grobie wujka w Loulombo wprawdzie nie był, ale wie od taty, który uczestniczył w uroczystym jego poświęceniu w Kongo, że pamięć o zamordowanym misjonarzu z Polski, który poświęcił swoje życie dla swoich parafian jest wciąż bardzo żywa w sercach mieszkańców tego afrykańskiego kraju. - Mocno wierzę w to, że patrzy na mnie z góry i pomaga mi podejmować właściwe decyzje. To był wspaniały człowiek, a dla mnie wzór kapłana - mówi bratanek zamordowanego misjonarza.
W Trondheim będzie kibicował skoczkom
Do Norwegii nie zabiera wielu rzeczy. Będą to góra jedna-dwie walizki z czymś do ubrania i potrzebnymi materiałami do pracy duszpasterskiej. Na specjalne wygody nie liczy. - Nie jadę tam wypoczywać, ale pełnić posługę wśród osób, które niekoniecznie są Katolikami. Wierzę, że w ślad za Polakami do kościoła zaczną przychodzić też miejscowi i osoby innych wyznań, którzy szukają Boga - mówi.
Trondheim kojarzyło mu się do tej pory przede wszystkim z drużyną piłkarską - Rosenborgiem oraz skocznią narciarską. - Jestem kibicem i jeśli tylko będą rozgrywane zawody, to na pewno będą dopingował naszych skoczków - mówi.
Do Norwegii jedzie pod koniec sierpnia. Nie wie jeszcze, ile lat tam spędzi, ale - jak mówi, ten wyjazd traktuje jako nowe doświadczenie w swojej pracy kapłańskiej.
***
Diecezja tarnowska bogata w misjonarzy
Ks. Jan Czuba misjonarzem w Kongo był przez 9 lat, od 1989 do 1998 roku. Zbudował aptekę i dom dla sióstr zakonnych, planował budowę kościoła i szpitala. Kontynuował pracę misyjną po wybuchu w Kongo wojny domowej. Zginął 27 października 1998 z rąk bandytów, którzy wtargnęli na plebanię w poszukiwaniu rzekomo ukrytej na niej broni. Siostry zakonne pochowały ciało ks. Jana w prowizorycznie zbitej trumnie za kościołem. Pamięć o duchownym uczczona została przez: umieszczenie jego wizerunku w XIV stacji Drogi Krzyżowej w kościele w Pasierbcu, wybudowanie poświęconej jego pamięci kaplicy misyjnej w rodzinnej Słotowej, a także przez nazwanie jego imieniem Domu Formacji Misyjnej w Czchowie, sali misyjnej Wyższego Seminarium Duchownego w Tarnowie i Zespołu Szkół w Słotowej.
Diecezja tarnowska jest jedną z najliczniejszych w kraju pod względem liczby misjonarzy. W Afryce, Ameryce Płd. i Azji pracuje w sumie 37 kapłanów wyświęconych w tarnowskim seminarium. Dodatkowo 150 księży pełni posługę poza granicami kraju, m.in. Norwegii, Francji czy Stanach Zjednoczonych, wszędzie tam, gdzie mieszka Polonia.
Napisz do autora:
[email protected]
WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE "CZY JESTEŚ PRAWDZIWYM KRAKUSEM?"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!