Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tarnów. Karetka pod nie tym adresem. To wina człowieka, nie systemu

Redakcja
Kontrola tarnowskiej dyspozytorni potwierdziła, że system ratownictwa medycznego działa tam poprawnie. Za wysłanie karetek pod niewłaściwy adres odpowiadają zwolnieni już dyspozytorzy
Kontrola tarnowskiej dyspozytorni potwierdziła, że system ratownictwa medycznego działa tam poprawnie. Za wysłanie karetek pod niewłaściwy adres odpowiadają zwolnieni już dyspozytorzy fot. Paweł Chwał
Kontrola wojewody w dyspozytorni pogotowia w Tarnowie wykazała błędy dwóch pracowników. Dyspozytorzy, którzy wysłali karetki pod złe adresy zostali zwolnieni. System ma działać dobrze.

Dyspozytorzy pogotowia ratunkowego zignorowali podawane przez system informacje o możliwych błędach w adresach, pod które wysyłali karetki do Kamionki Małej i Zamieścia. Tak wynika z kontroli, jaką pracownicy Wydziału Polityki Społecznej Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie przeprowadzili w Skoncentrowanej Dyspozytorni Medycznej w Tarnowie.

Zawinił człowiek
Urzędnicy sprawdzili sprzęt komputerowy, radiowy i telefoniczny zarówno w dyspozytorni, jak i w karetkach, które pojechały na miejsce wezwania. Wszystko działało prawidłowo, a mimo to ratownicy pojechali pod złe adresy.

Gdy 31 lipca w Kamionce Małej w powiecie limanowskim 58-letni Józef Górka zaczął się dławić, bliscy natychmiast wezwali pomoc. Na przyjazd karetki czekali jednak ponad pół godziny. Ratownicy dotarli do pacjenta za późno. Życia Józefa Górki nie udało się uratować. Wkrótce zmarła też jego zrozpaczona żona.

Karetka pojechała najpierw do Kamionki Małej w powiecie nowosądeckim, czyli miejscowości oddalonej o blisko 40 km od Kamionki w powiecie limanowskim. - Dyspozytor zignorował informację, podawaną przez system o możliwym problemie z adresem - wskazuje winnego Małgorzata Lechowicz, dyrektorka Wydziału Polityki Społecznej Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie. Mimo że w systemie pokazała się lista kilku miejscowości o tej samej nazwie, dyspozytor nie dopytał o gminę i powiat, choć miał taki obowiązek.

Podobny błąd popełnił dyspozytor, który 1 września odebrał wezwanie od żony 28-letniego mieszkańca Zamieścia w powiecie limanowskim. Mężczyzna pięć lat temu miał przeszczepione serce. Nagle doszło u niego do zatrzymania krążenia. Z telefonicznego wezwania żony odnotowano, że podała Tymbark, ul. Zamieście i numer domu. I pod taki adres dyspozytor wysłał ambulans, choć w systemie nie znalazł takiej ulicy w Tymbarku, a chodziło o pobliską wieś.

- Potwierdzając wezwanie dyspozytor trzykrotnie uzyskał adres inny, niż podawany za pierwszym razem - dodaje Małgorzata Lechowicz. Tej informacji nie przekazał zespołowi karetki. Ratownicy dopiero w Tymbarku zorientowali się, że jadą pod zły adres. Gdy dotarli do Zamieścia, zabrali 28-latka do szpitala. Zmarł mimo dwugodzinnej reanimacji. Sprawami obu pomyłek zajęła się prokuratura. Pracę stracili dwaj dyspozytorzy, którzy nie dopełnili swoich obowiązków.

Naprawiają błędy
Dyrekcja Pogotowia Ratunkowego w Tarnowie, któremu podlega dyspozytornia, otrzymała listę zaleceń pokontrolnych, żeby uniknąć podobnych błędów w przyszłości. - Zostały one niezwłocznie wdrożone w życie - poinformowała nas Kazimiera Kunecka.

Chodzi m.in. o spotkanie ze wszystkimi dyspozytorami i przeanalizowanie wezwań do Kamionki i Zamieścia. Utworzono także listę małopolskich miejscowości o tej samej nazwie, żeby uniknąć pomyłek. Zespoły karetek pogotowia w razie wątpliwości dotyczących podanego adresu, mają szybko skontaktować się z dyspozytorem.

Dyrektorka tarnowskiego pogotowia odmówiła nam szerszego komentarza dotyczącego wyników kontroli. Podkreśliła jedynie, że działalność jej zespołu jako całości została oceniona pozytywnie.

Komentuje Krzysztof Olejnik, rzecznik prasowy Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego:
- Nie można zrzucać odpowiedzialności za te pomyłki jedynie na dyspozytorów. Każdy ma prawo do pomyłki. Jednak jestem zdania, że można było tym tragediom zapobiec, gdyby w Małopolsce było więcej niż tylko dwie dyspozytornie medyczne. W Tarnowie pracują osoby, które Sądecczyznę, Limanowszczyznę i ziemię gorlicką znają jedynie z mapy. A to przecież bardzo trudny, górzysty region, w którym łatwo się pogubić. Szczególnie w sytuacji, gdy odbiera się telefon od zdenerwowanego członka rodziny wzywającego pomocy do chorego. Niejednokrotnie ludzie używają nazw zwyczajowych, a obowiązkiem dyspozytora jest się upewnić co do adresu. Często jest tak, że to dopiero załoga karetki precyzuje adres, pod który się udaje. Dostajemy od dyspozytora telefon do rodziny pacjenta i w razie potrzeby dzwonimy. Tak jednak być nie powinno. Zmienić sytuację mogłoby jedynie przywrócenie dyspozytorni w Nowym Sączu, która swoim zasięgiem objęłaby trzy powiaty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska