FLESZ - Na czym najbardziej zaczęliśmy oszczędzać?

Szczury grasują na ulicy Burtniczej w Tarnowie
Paweł Sot w bloku na ulicy Burtniczej mieszka już od 40 lat i takiego widoku jak przed paroma dniami jeszcze na osiedlu nie widział. Dwa metry przed wejściem do klatki schodowej, tuż przed oknami jego mieszkania, leżał martwy, rozkładający się szczur. Nie był to zresztą pierwszy gryzoń, którego mieszkaniec Tarnowa zobaczył na osiedlu w przeciągu ostatnich kilku tygodni.
- Obserwuję, że jest ich coraz więcej, zwłaszcza teraz gdy temperatury są wysokie. Obawiam się, że jeśli nikt z tym nic nie zrobi, będziemy mieć tutaj plagę szczurów, które roznoszą choroby i zarazki – kręci głową pan Paweł.
Szczurów coraz więcej na osiedlu Grabówka
Problem gryzoni nie dotyczy tylko mieszkańców ulicy Burtniczej, ale również innych lokatorów na Grabówce - Ten upał spowodował, że na chodnikach w rejonie ulicy Lwowskiej czy osiedla Niepodległości jest sporo szczurów– podkreśla Krystyna Drozd, przewodnicząca Rady Osiedla Grabówka. Zapowiada interwencję w Urzędzie Miasta i u zarządców budynków z prośbą o rozpoczęcie odszczurzania.
Mieszkańcy twierdzą, że gryzoni przyciąga fetor, wydobywający się z wiat śmietnikowych, a zwłaszcza z pojemników, do których mieszkańcy wrzucają bioodpady. - W upały szczególnie czują rozkładające się jedzenie i to je zwabia – podkreśla Paweł Sot.
Spółdzielnia Mieszkaniowa "Jaskółka" prowadzi deratyzacje
W tej sprawie mieszkańcy interweniowali już w Spółdzielni Mieszkaniowej „Jaskółka”. Uważają, że najlepszym rozwiązaniem byłoby rozstawienie specjalnych łapek z pojemnikami na gryzonie. Prezes SM „Jaskółka” w rozmowie z reporterem Gazety Krakowskiej zapewnia, że co najmniej cztery razy w roku przeprowadzana jest deratyzacja. Zdarza się nawet, że częściej, jeśli są sygnały od mieszkańców.
- Obecność szczurów w rejonie blokowisk to wina samych mieszkańców - podkreśla Roman Kusek, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Jaskółka” w Tarnowie. - Szczur nie będzie siedział, tam gdzie nie ma jedzenia. Mieszkańcy nauczyli się wylewać i wyrzucać do kanalizacji różne rzeczy i w tym tkwi problem – dodaje.
Miasto obowiązkową deratyzację przeprowadza tylko na miejskich obiektach, co najmniej dwa razy w roku, więc odszczurzanie nie obejmuje tych blokowisk. Mieszkańcy uważają, że bioodpady powinni być wywożone częściej niż do tej pory, wtedy problem szczurów mógłby zniknąć. Wiązałoby się to jednak z większymi kosztami, które musieliby pokryć z własnej kieszeni.
- Nie łączyłbym pojawienia się szczurów z bioodpadami. Te pojemniki mają specjalne otwory, żeby nie dochodziło do gnicia. Szczur nie ma możliwości, by do nich się dostać. No chyba, że pokrywa jest otwarta, ale wtedy wystarczy ją zamykać – komentuje Stefan Piotrowski, zastępca dyrektora Wydziału Infrastruktury Miejskiej UMT.