https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tatry: fałszywe zgłoszenia trzeba karać

Halina Kraczyńska
Ratownicy dyżurni TOPR czasami odbierają złośliwe telefony od turystów
Ratownicy dyżurni TOPR czasami odbierają złośliwe telefony od turystów Halina Kraczyńska
Wzywanie o pomoc było dramatyczne - mówią ratownicy TOPR. "Jestem w górach, błądzę gdzieś w rejonie Kasprowego Wierchu i... jestem w ciąży. Pomóżcie".

Zobacz także: PKW: wyniki wyborów 2011 Zakopane

Akurat w ten piątkowy wieczór, gdy zadzwonił telefon, pogoda w Tatrach gwałtownie się załamała. Zaczął padać gęsty śnieg, temperatura spadła poniżej zera, pogorszyła się widoczność.

Ratownicy sprawdzili tamten rejon. - Ponieważ nie natrafiono na nikogo potrzebującego pomocy, poproszono policję o namierzenie telefonu, z którego dzwoniono do ratowników - mówi Adam Marasek, ratownik TOPR.

Policji szybko się to udało. - Ustaliliśmy, że telefon loguje się w jednej z miejscowości nad morzem i że z całą pewnością jego właścicielka, która wyzwała pomocy, nie może być w Tatrach - podkreśla podinsp. Kazimierz Pietruch, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji.

Okazało się, że kobieta dzwoniła z Pruszcza Gdańskiego. - Całość zgromadzonego materiału w najbliższych dniach przekażemy policji z wybrzeża - mówi podinsp. Pietruch. - Teraz jednak próbujemy jeszcze ustalić dane osoby dzwoniącej. Myślę, że nie będziemy mieli z tym większego problemu. W zdecydowanej większości przypadków to się udaje.

Obecnie telefon mieszkanki Pruszcza milczy. Gdy policja ustali jej dane, odpowie z kodeksu karnego za wprowadzenie ze złośliwości lub swawoli w błąd instytucji publicznej.

- Kobiecie grozi kara pozbawienia wolności do trzech miesięcy lub kara grzywny do 1500 złotych. Czy sąd orzeknie też zwrot kosztów, jakie poniosło TOPR, trudno powiedzieć - tłumaczy rzecznik.

Czytaj także: Wybory 2011 w Krakowie. Tak głosowały dzielnice

Na szczęście, jak dodaje podinsp. Pietruch takie złośliwe fałszywe alarmy, są rzadkością. - Kiedyś wydzwaniały do nas z Polski osoby z zaburzeniami psychicznymi, które twierdziły, że wiedzą, iż na Giewoncie dzieje się coś złego i by sprawdzić to - przypomina sobie rzecznik. - Ale te osoby przedstawiały się, a my wiedzieliśmy, dlaczego dzwonią.

Naczelnik TOPR, Jan Krzysztof również potwierdza, że takie złośliwe alarmy są bardzo rzadkie.

- Przede wszystkim takie próby wprowadzenia nas w błąd, są szybko przez dyżurnego ratownika wyłapywane, bowiem już w rozmowie z dzwoniącym, dzięki odpowiednim pytaniom najczęściej udaje się ustalić, czy osoba prosząca o pomoc, rzeczywiście jest w górach - wyjaśnia naczelnik Krzysztof. - Choć pewnie, że i tu jakiś niepokój pozostaje. Jeżeli jednak jest noc, zima i zagrożenie jest duże, to zazwyczaj równocześnie jest podejmowana akcja ratunkowa oraz weryfikacja zgłoszenia.

Dotychczas tylko raz TOPR chciał obciążyć za koszty akcji turystę, który był pijany. Ale okazało się, że nie ma ku temu podstaw prawnych.

Najnowsze wyniki wyborów 2011: PO i PiS

Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
ANTYDOWCIPNIŚ
Jestem za bezwzględnym, surowym karaniem wszelkiego rodzaju idiotów, kretynów, debili (choć w sumie na jedno wychodzi), którzy robiąc sobie żarty narażają bohaterskich ratowników na niepotrzebne akcje. Uważam, że trzeba mieć dobrze nasrane w tej łepetynie, która zgłosiła, że się zgubiła siędząc sobie wygodnie w domu na drugim końcu Polski. I nie ma różnicy czy fałszywe zgłoszenie wysłała kobieta czy mężczyzna. Z drugiej strony co to za kara aresztu do 3 miesięcy lub grzywna do 1.500 złotych. Tak jak w przypadku pijanych kierowców. Sądy orzekają wyroki do dwóch lat więzienia, tylko jest problem gdzie wsadzić ich do pudła jak ich co dłuższy weekend policja łapie na tysiące, a miejsc w więzieniach tak szybko nie przybywa.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska