Sławek Gawlik swój Kasprowy Challenge podjął w ostatnią sobotę 13 marca. Plan był taki, by wbiec na Kasprowy Wierch siedem razy - poczynając od świtu, a kończąc, gdy nadejdzie zmierzch. Ultramaratończyk chciał w ten sposób dostosować się do przepisów Tatrzańskiego Parku Narodowego, które od początku marca zabraniają poruszania się po górach po zmierzchu.
Swoją walkę rozpoczną o godz. 5.20 rano. Pogoda w tym challengu miała decydujący głos. I niestety nie sprzyjała ona do końca biegaczowi. Przez całą sobotę w Tatrach wiał silny wiatr, którego prędkość w rejonie Kasprowego Wierchu dochodziła w porywach do 114 kilometrów na godzinę. Do tego sypał śnieg. Były to bardzo trudne warunki.
Podczas piątego podbiegu mocny podmuch wiatru wywróciła Sławka. Trasę powyżej 1600 metrów cały czas zasypywał śnieg, a po godz. 16 biegacz pokonywałby trasę zupełnie sam.
Rozsądek, wygrał i ostatecznie biegacz zakończył zmagania na szóstym razie. W sumie pokonał dystans 71 km i przewyższenie 6 tys. metrów. Na tą chwilę Sławek Gawlik nie wie czy podejmie znów próbę zimowego pokonania trasy Kuźnic-Kasprowy Wierch siedem razy w ciągu dnia.
- 10 najpiękniejszych tatrzańskich szlaków jesienią. Tutaj warto iść
- Turyści oszaleli na punkcie tego miejsca w Tatrach. Instagram pełen zdjęć!
- Które tatrzańskie schroniska karmią najlepiej? Oceny wg Tripadvisor
- W Tatrach już czuć jesień. Zobacz pierwsze oznaki tej pory roku w górach
- Tak ćwiczą się kandydaci na ratowników TOPR. Jest ciężko!
- Tatry. Remonty szlaków idą pełną parą. To ciężka ręczna robota [ZDJĘCIA]
