Teddy Da Costa z Re-Plast Unii zakończył poniedziałkowy mecz w katowickiej Satelicie z krwawym śladem na policzku. To efekt bójki, jaką stoczył w połowie spotkania z Jakubem Wanackim. W efekcie złapał podwójną karę mniejszą, ale właśnie od tego starcia oświęcimianie zaczęli grać „z zębem”.
O co poszło w tej bójce?
Jeden z katowiczan zaatakował mnie „crossem”, więc mu oddałem. Potem przyskoczył inny, no i się zaczęło. To jest finał, grają w nim także emocje, a pojedynki zapaśnicze, czy pięściarskie są także częścią widowiska.
Paradoksalnie właśnie od tej bójki Re-Plast Unia zaczęła grać lepiej. Zgodzi się pan z tym?
Tak się właśnie stało. W hokeju takie „zgrzyty” na lodzie zwykle odnoszą taki skutek. Tylko wydaje mi się, że to nie ja powinienem być od takich zadań, lecz zawodnicy z czwartej formacji. Tak jest zwykle w innych ligach nie tylko w Europie, ale i na świecie.
Nie powiem nic odkrywczego, że planem minimum na katowicką część finałowej batalii było jedno zwycięstwo, mając w perspektywie potem dwa spotkania w Oświęcimiu. Było to w zasięgu możliwości Re-Plast Unii?
Zapewne tak. Każdy z tych dwóch meczów miał inną historię. W pierwszym nieco „przyspaliśmy” na początku drugiej tercji, dając sobie wbić szybko trzy gole, a w play-off trudno odrobić taką stratę. W drugiej potyczce katowiczanie wykorzystali liczebną przewagę i wygrali w piłkarskich rozmiarach. Oba mecze miały jednak wspólny mianownik. Nie gramy agresywnie na bandach, żeby trochę porozbijać przeciwnika, jak to było choćby w półfinałowej batalii przeciwko Jastrzębiu.
Jedna bramka w play-off bywa trudna do odrobienia, a im dalej będziecie brnąć w finałową rywalizację, tym walka będzie jeszcze bardziej zacięta, a o gole jeszcze trudniej.
Dziwne, że zaczynamy grać dopiero po straconej bramce. Owszem, na wyjazdach zaczynamy defensywnie, żeby cierpliwie czekać na błąd rywala. On go jednak nie popełnia, a my dostajemy gola.
Przed wami dwa mecze we własnej hali. Czy Re-Plast Unia jest w stanie odwrócić losy rywalizacji finałowej? Będziecie już grać bez marginesu błędu.
W swojej hokejowej karierze wychodziłem z opresji nawet z wyniku 0:3. Nie jestem od ustalania taktyki, ale na pewno musimy kreować pozycje bramkowe i spróbować objąć prowadzenie. Dotychczasowe mecze pokazały, że zdobyty gol jest sporym kapitałem. Chcąc wygrać mecz, trzeba strzelać gole. Potrzebujemy pierwszego zwycięstwa, które rozpędziłoby drużynę. Jak wygramy, to z meczu na mecz powinno być lepiej.
Bądź na bieżąco i obserwuj
