Jeszcze parę lat temu wydawało się, że Leonard Cohen nie podźwignie się po ciosie, który wymierzyła mu jego własna menedżerka i zaufana przyjaciółka - Kelley Lynch. Kobieta pozbawiła piosenkarza emerytury, sprzeniewierzając należące do artysty 5 milionów dolarów. Cohen pozwał Kelley do sądu, gdzie stoczył z kobietą ciężką walkę. To spowodowało, że przeżył w tym czasie bardzo trudne chwile. Stracił bowiem nie tylko pieniądze, ale i wiarę w ludzi.
A wydawało się, że nic nie jest w stanie go złamać. W końcu spędził aż pięć lat w klasztorze zen na Mount Baldy, w Kalifornii, gdzie przybrał imię Jikan, czyli Cichy. Wstawał o 2.30, przygotowywał posiłki dla swojego mistrza zen - Roshiego, a potem oddawał się medytacji. Leonard Cohen znalazł się tam, bo poczuł, że potrzebuje duchowej odnowy jako artysta i jako człowiek. Klasztor na Mount Baldy okazał się miejscem idealnym, by znaleźć wewnętrzny spokój, którego tak poszukiwał.
Kariera Leonarda Cohena, początkowo tylko jako autora powieści i wierszy, rozkwitła bowiem w burzliwych latach sześćdziesiątych. Artysta prowadził wtedy bujne życie towarzyskie. Zmieniał kobiety jak rękawiczki i eksperymentował z narkotykami, w tym z LSD.
Tak intensywnie spędzony czas odcisnął na nim niezatarte piętno. Czuł się zagubiony i zaczął poszukiwać w życiu drogowskazów. Odnalazł je w klasztorze, dzięki swojemu przewodnikowi, Roshiemu. Za nowe życie podziękował mistrzowi zen wierszami, które znalazły się w tomie zatytułowanym "Księga Tęsknoty".
Czas spędzony w klasztorze sprawił, jak sam stwierdził, że stał się innym człowiekiem. Nabrał sił i po dziesięciu latach braku aktywności artystycznej, wydał jeden z ważniejszych albumów w swojej karierze, czyli "Ten New Songs". Znalazły się na nim tak legendarne utwory jak "In My Secret Life", "Alexandra Leaving" czy "Boogie Street".
Na swoim najnowszym krążku "Old Ideas" Cohen-poeta śpiewa i melorecytuje. Robi to oczywiście w towarzystwie kontrastujących z nim anielskich głosów, należących do znakomitych kobiecych chórków. W świetnym "Different Sides" artysta wprowadza słuchaczy w melancholijny nastrój. Zaprasza nas nie tylko do zadumy, wyśpiewując smutną historię kochanków, których dzieli trudna do przekroczenia granica, ale też i do tańca.
"Stare pomysły" Cohena mogą też jednak wielu zaskoczyć. W utworze "Darkness" artysta pozwala sobie bowiem na niewinny flirt z bluesem, odrywając się na chwilę od folku, jazzu i klasycznego, balladowego rocka, w których to gatunkach osiągnął mistrzostwo i jest z nimi kojarzony przez słuchaczy. Mimo że to jedyna niespodzianka na "Old Ideas", albumu słucha się doskonale niczym wyrafinowanej kołysanki dla dorosłych. To hipnotyzujący krążek, esencja twórczości starego, dobrego Cohena.
Współpraca: Łukasz Skóra
Wybierz Wpływową Kobietę Małopolski 2012 Zobacz listę kandydatek i oddaj głos!
Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i weź udział w plebiscycie
Ferie zimowe 2012. Zobacz, jak możesz je spędzić w Krakowie!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!