W szranki stanęło 32 zawodników z Polski i Europy. Sądeckie Towarzystwo Tenisowe – STT Fakro reprezentował Wiktor Jeż, który pokazał się z bardzo dobrej strony w grze podwójnej, notując triumf w zawodach.
Jak wrażenia po turnieju?
Wiktor Jeż: Był to duży i dobrze obsadzony turniej. Zawsze, gdy przyjeżdżają obcokrajowy ,mam szanse skonfrontować się z innymi zawodnikami, bo kolegów z Polski dobrze już znam. Takie nowe doświadczenia i nowe wyzwania są ciekawe, każdy gra inaczej, ma swój styl, swoją technikę, a ty musisz sobie z tym poradzić i znaleźć sposób na wygraną.
Opowiedz coś więcej o swoich treningach. Zapewne musi być ich sporo. Bez wysiłku, nie ma triumfu.
Trenuję codziennie, średnio po dwie godziny spędzam na korcie, do tego dochodzi trening ogólnorozwojowy oraz obowiązkowe rolowanie i rozciąganie. Kilka razy w tygodniu mam też sparingi z innymi zawodnikami nieraz dużo starszymi od siebie, dobrze grającymi amatorami. No i oczywiście wyjeżdżam na turnieje.
Jak zaczęła się Twoja tenisowa przygoda?
Gram w tenisa odkąd pamiętam, już jako małe 4-letnie dziecko odbijałem małą rakietką i specjalną piłką z moim tatą w domu, takie były początki. Potem miałem zajęcia tenisowe już w grupie na korcie, stopniowo zwiększane, następnie treningi indywidualne, sparingi, treningi ogólnorozwojowe i pierwsze starty w turniejach. Tata, zaraził mnie pasją do tenisa . Dzisiaj nie wyobrażam sobie życia bez tego sportu, bez treningów, tenis to moje życie.
W Sobocie nie było łatwo o wygraną a jednak się udało.
Wiktor Jeż: Moim partnerem w deblu był Hubert Plenkiewicz, zawodnik AG Tenis Chorzowska w Radomiu. Byliśmy parą rozstawioną z numerem jeden. W 1/8 finału mieliśmy tzw. „wolny los”, w 1/4 pokonaliśmy Dawida Kiełba i Mikołaja Owramkę. Półfinał to już rywalizacja z Aleksandrem Błusiem i Juliuszem Stańczykiem, z którymi wygraliśmy po trzysetowej walce 6:3, 4:6 i w supertiebraku 10:3.
Zagrałeś też w singlu.
Nie miałem dobrego losowania, trafiłem bowiem do grupy, z trudnymi przeciwnikami. W pierwszym pojedynku przyszło mi się zmierzyć z aktualnym Mistrzem Polski Olkiem Błusiem. Miałem bardzo zły układ gier. Pierwszy mecz w turnieju musiałem grać właśnie z Olkiem, który trenuje na tych kortach i czuję lepiej tamtejszą nawierzchnię. Mecz był bardzo zacięty. Pierwszego seta przegrałem o włos 5:7 w gemach, drugiego wygrałem 6:3 i o zwycięstwie decydował supertiebtrek, który jak wszyscy mówią jest loterią. Ta część meczu nie ułożyła się jednak po mojej myśli od samego początku i przegrałem ją 1:10. Dwa pozostałe mecze wygrałem: z Janem Werblińskim 6:0, 6:1 i z bardzo mocno grającym Francuzem 4:6, 6:3 i 10:3 w superteabreaku. O tym, że grupa była bardzo trudna i wyrównana, świadczą choćby potyczki między mną a Olkiem i Francuzem, które rozstrzygnęły się dopiero w supertiebraku. Żeby wyjść z grupy musiałbym wygrać wszystkie trzy pojedynki lub liczyć na porażkę Olka z Francuzem, więc trochę zabrakło mi szczęścia.
Jakie są Twoje najbliższe cele?
To imprezy w Europie. Do końca tego sezonu chciałbym wystartować w dziesięciu turniejach Tenis Europe. Teraz odłożyłem rakietę na tydzień, mam tylko treningi ogólnorozwojowe, ale zaraz zabieram się z powrotem za grę. Muszę przygotować się solidnie do sezonu na kortach otwartych i do startów w Europie. Mam tylko nadzieję, że obecna sytuacja z koronawirusem nie przekreśli moich planów, może tylko odsunie je w czasie.
- Co robią trenerzy Wisły z ostatnich lat? Od Musiała do Sobolewskiego
- Flagi przy Reymonta - oto mapa kibiców Wisły w Małopolsce
- Najpiękniejsze fanki na krakowskich stadionach. Kiedy wrócą na trybuny?
- Mauro Cantoro. Dokładnie 12 lat temu został obywatelem RP
- Małopolska 2020. Oni awansują, jeśli wiosną już nie zagramy
- Wisła Kraków miała w niedzielę zagrać z Legią Warszawa...
