W pierwszym żeńskim półfinale spotkały się drużyny ze stolicy: Uniwersytet Warszawski i Uczelnia Łazarskiego. Lepsze okazały się zawodniczki drugiej z tych drużyn i w finale zmierzyły się z tenisistkami AWF Kraków, które pokonały Politechnikę Gdańską. Ostatecznie złote medale odebrały zawodniczki z Krakowa.
Ciężko jest ochłonąć po tym turnieju. Było sporo meczów, ale też fajna organizacja, dużo mocnych zawodniczek, które znam z touru. Poziom był bardzo wysoki i cieszę się, że walczyłyśmy do ostatniej piłki, a ta ostatnia należała do nas. Na pewno jeszcze zawitam na AMP-y i to nie raz, bo jestem dopiero na pierwszym roku studiów. Fajnie, że takie imprezy są organizowane – mówi 27-letnia Joanna Zawadzka z AWF Kraków, zawodniczka, która przed laty walczyła na zawodowych kortach, a jej najwyższą pozycją w rankingu WTA było miejsce 697. (grudzień 2018 roku, obecnie jest na 1097.).
Najlepszy w gronie mężczyzn Kacper Szymkowiak został wyróżniony nagrodą im. Władysław Jentysa, czołowego polskiego tenisisty lat 20. ubiegłego wieku, jednego ze współzałożycieli AZS Kraków.
W pierwszym półfinale spotkały się drużyny Uniwersytetu Warszawskiego i Akademii Marynarki Wojennej z Gdyni. Lepsza okazała się drużyna z Trójmiasta, która zdecydowanie wygrała zarówno w singlu, jak i w deblu. Do finału awansowała również Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie, stołeczni tenisiści pokonali Uniwersytet Gdański, ale dopiero po trzech meczach.
W finale gracze AMW Gdynia nie mieli litości dla ALK Warszawa. Debel zakończył się rezultatem 6:2, 6:3 dla gdynian, a w singlu Kacper Szymkowiak zdominował Karola Szczapa, wygrywając w obu setach bez straty gema.
W meczu o 5. miejsce Akademia Wychowania Fizycznego w Krakowie pokonała Uniwersytet Kaliski 2:0.
– Turniej stał na bardzo wysokim poziomie i oglądaliśmy naprawdę emocjonujące pojedynki – mówi Krzysztof Pszczółka, prezes AZS Politechniki Krakowskiej, organizator turnieju. - Grali u nas profesjonalni zawodnicy, którzy jednocześnie są studentami. Trudno było jedynie stworzyć harmonogram zawodów, bo tenis to nieprzewidywalny sport i ciężko przewidzieć czy mecz potrwa półtorej czy nawet pięć godzin. Staraliśmy się być w tej sprawie elastyczni. Jestem bardzo zadowolony z naszej ekipy. Logistyka, zakwaterowanie, wyżywienie - na to zawodnicy nie mogli narzekać. Oczywiście, mamy swoje przemyślenia co można zrobić lepiej, dlatego na mapę AMP-ów wrócimy dopiero w 2026 roku, by dobrze się przygotować do imprezy.
