Niepokojące informacje płyną od rodziców 3-letniej Dorotki Botkowskiej z Bochni, która choruje na raka (rok temu wykryto u niej guza przy żebrach). Choć lekarze byli usatysfakcjonowani postępem leczenia, nagle pojawiły się problemy zdrowotne, które mogą zatrzymać kurację. A bez niej nie uda się wygrać walki ze złośliwym nowotworem.
Dorotka ostatnio zaczęła się skarżyć na ból brzuszka. Rodzice jeszcze tego samego dnia pojechali z nią do szpitala. Początkowo lekarze diagnozowali grypę żołądkową, potem byli przekonani, że to wirus, w końcu doszli do wniosku, iż problemy z jelitami mogą być konsekwencją kuracji, którą przechodzi dziewczynka.
- Jest to na tyle poważna sprawa, że musieliśmy przerwać leczenie - mówi Paweł Botkowski, tata dziewczynki.
Jest bardzo słaba
Dorotka od dwóch tygodni nic nie jadła, ani nie piła. Jest bardzo słaba. Większość czasu jest podłączona do kroplówki, dużo śpi. Kilka dni temu rodzice chcieli ją wziąć na spacer po przyszpitalnym parku. Nie była jednak w stanie samodzielnie iść. - Żyjemy w wielkiej niepewności, co będzie dalej. Jeśli problemy nie ustąpią, to zaplanowana na wrzesień radioterapia (kolejny etap leczenia) zostanie przesunięta - podkreśla pan Paweł.
Automatycznie odwlecze się też kuracja przeciwciałami, na przeprowadzenie której rodzice od roku zbierają fundusze. Terapia, która ma być przeprowadzona za granicą, kosztuje około 500 tys. zł, na koncie Dorotki w tej chwili jest 340 tys. zł.
- Przez cały czas wpływają jednak pieniądze, za które wszystkim bardzo dziękujemy. Bez tego wsparcia sami nie mielibyśmy szans na to leczenie - przekonuje tata bochnianki.
Wierzy, że córeczka wkrótce odzyska siły i będzie mogła kontynuować leczenie w Polsce, a po jego zakończeniu także za granicą.
O tym, że Dorotka jest chora, rodzice dowiedzieli się w czerwcu ubiegłego roku. Poszli do lekarza, bo ich córeczka niespodziewanie straciła apetyt. Seria badań, jakie przeszła, wykazała, że ma twardy guzek. Okazało się, że jest to nerwiak zarodkowy - neuroblastoma IV stopnia.
Dla rodziców to był szok. Ich dziecko ani razu nie chorowało, nigdy nie przyjmowało antybiotyku czy nawet zwykłego syropu.
Normalne życie
Dorotka trafiła do szpitala w Prokocimiu. Do tej pory przeszła czternaście cykli chemioterapii. Wszystko po to, by osłabić i zmniejszyć guz, który w chwili wykrycia miał 16 cm długości. W tej chwili jest dużo mniejszy. Ile ma dokładnie, to okaże się za kilka dni, kiedy będą znane wyniki przeprowadzonej ostatnio tomografii. - Mocno wierzymy, że to badanie wyjdzie korzystnie dla Dorotki. Ona sama bardzo dzielnie to znosi - mówi Paweł Botkowski.
Dorotka objęta jest pomocą Fundacji "Wyspy Szczęśliwe". Wszystkie osoby, które chciałyby wesprzeć ją, mogą wpłacać pieniądze na konto PKO BP I O Kraków: 83 1020 2892 0000 5302 0150 8522 - koniecznie z dopiskiem Dorotka Botkowska.
Napisz do autorki:
[email protected]
CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!